Podsumowanie weekendu w I i II lidze
2011-10-24 12:35:42 | autor: KD | źródło: własne / fot. Mariusz Krysa | « poprzedni news | następny news » |
Smutne pożegnanie
Ostatni mecz GKS w rundzie jesiennej na własnym obiekcie i niestety druga porażka. Ta sobotnia boli bardzo, bo w przekroju całego meczu łęcznianie nie byli na pewno zespołem gorszym, a przez długie fragmenty meczu wręcz lepszym. GKS przegrał z Sandecją Nowy Sącz 0:2 i stało się tak tylko dlatego, że skuteczność nie była w sobotę mocną stroną gospodarzy. Swoje sytuacje marnowali Magdoń, Nildo czy Nikitovic, który trafił w poprzeczkę. Goście na prowadzenie wyszli tuż przed przerwą po nieco kuriozalnej bramce Dariusza Gawęckiego. Pomocnik Sandecji dośrodkował w pole karne, a futbolówka przeleciała nad głowami i wpadła do siatki tuż przy długim słupku. Druga połowa to ciągłe ataki gospodarzy, które tuż przed końcem mogły przynieść efekt. Wtedy strzelec, dotychczas jedynej, bramki meczu opuścił boisko za drugi żółty kartonik. GKS ruszył do ataku i nadział się na szybką kontrę rywali tracąc drugą bramkę. Szczęście tym razem było po stronie gości i choć gospodarze zagrali niezłe spotkanie to trochę skomplikowali sobie sytuację w tabeli, tym bardziej, że teraz podopiecznych Piotra Rzepki czeka wyjazdowy maraton. Na wyjazdach Górnikom jednak zbyt dobrze nie idzie i utrzymanie bardzo dobrej pozycji w tabeli będzie sporym wyzwaniem.
Wicelider jest w Lublinie
Kibice w całej Polsce przecierają oczy ze zdumienia. Motor wciąż zaskakuje, a teraz dodatkowo nie tylko wzbogaca się o trzy punkty, ale także odsyła rywali z workiem goli. Tym razem do Lublina przyjechał Sokół Sokółka. Choć to drużyna końca tabeli to nie wolno jej lekceważyć, o czym boleśnie przekonała się puławska Wisła przegrywając 1:2. Podopieczni Modesta Boguszewskiego od początku narzucili swój styl gry, a prym w atakach wiódł nie kto inny jak Ihor Mihałewski. Ukrainiec trafił do siatki w pierwszych minutach gry, ale arbiter bramki nie uznał. W dwudziestej czwartej minucie wynik meczu otworzył Piotr Prędota dobijając strzał z rzutu wolnego właśnie Mihałewskiego. Po chwili było już 2:0, a na listę wpisał się sam napastnik zza wschodniej granicy uderzając z dystansu. Losy spotkania praktycznie były już rozstrzygnięte, a trener Boguszewski będąc tego samego zdania zdjął z murawy Mihałewskiego i Kyckę, ewidentnie oszczędzając ich na kolejne mecze. Tuż po przerwie, będący w bardzo dobrej formie Prędota podwyższył na 3:0 rozwiewając wszelkie nadzieje przyjezdnych. Gospodarze jednak na tym nie poprzestali, do siatki trafiali jeszcze Górniak i Popławski, który tym razem wystąpił na pozycji defensywnego pomocnika. Gości stać było tylko na honorowe trafienie autorstwa Toczydłowskiego. Motor jest już wiceliderem, a przed sobą ma mecze z teoretycznie słabszymi rywalami. Do miana hitu jesieni będzie aspirowało ostatnie w 2011 roku spotkanie, kiedy lublinianie zawitają do Brzeska na mecz z tamtejszym Okocimskim.
Lider jak bokser
W Puławach sobotnie przedpołudnie oznaczało wielkie piłkarskie święto i choć decyzja o tym, że mecz odbędzie się na nowym stadionie zapadła dopiero w czwartek, to mobilizacja sympatyków okazała się znaczna, bo na trybunach zasiadło ponad 2 tys. osób. Do Puław przyjechał niepokonany Okocimski, a więc najlepszy z możliwych rywali. Podopieczni Mariusza Sawy przystąpili do meczu osłabieni brakiem sześciu graczy, ale w pierwszej połowie to oni prezentowali się korzystniej, momentami zamykając rywali w hokejowym zamku. Swoich szans próbowali Wiącek, Giza oraz Mokiejewski. Dobrze w bramce spisywał się jednak golkiper przyjezdnych i do przerwy bramek nie było. W drugiej połowie miejscowym zaczęło trochę brakować sił i do głosu coraz częściej dochodzili goście. Po jednej z takich akcji zupełnie niepilnowany Radosław Jacek wyprowadził piwoszy na prowadzenie. Chwilę później sędzia, chyba słusznie, nie uznał bramki Nowaka, a rywale niczym wytrawny bokser zadali drugi cios i wywieźli z Puław komplet oczek. Długa jesień i przesunięcie kilku kolejek z wiosny nie sprzyjają Wiślakom, których zdolnych do gry jest coraz mniej. Kontuzje dziesiątkują zespół, a sztab trenerski musi "łatać" dziury zdolną młodzieżą. Problem w tym, że młokosom brakuje jednak doświadczenia i puławianie wciąż płacą drugoligowe frycowe.
Konrad Nowak znów był jednym z najaktywniejszych, ale tym razem bramki nie zdobył - fot. Mariusz Krysa
Tagi: Ekstraklasa; Górnik Łęczna; II liga; Motor Lublin; Wisła Puławy;
do góry strony | powrót