Trwa sezon ogórkowy, na rynku transferowym na razie w kontekście województwa lubelskiego dzieje się niewiele. Wśród zespołów, w których spodziewano się największych roszad kadrowych często wymieniana jest kraśnicka Stal. Do Lublinianki-Wieniawy mieliby przejść Marcin Zapał oraz Imeda Putkaradze. Również inni zawodnicy m.in. Andrzej Danielak, Tomasz Prasnal czy Damian Pietroń są przez media łączeni z nowymi klubami. Czy w Kraśniku marzenia o drugiej lidze są już przeszłością? Czy plotki staną się rzeczywistością?

- Ja powiedziałem, że chciałbym zatrzymać wszystkich. Chciałbym też dokooptować do nich dwóch - trzech nowych zawodników. Wiem, że Imeda szuka sobie czegoś lepszego, ale ma umowę do czerwca, więc nie będzie tak, że sobie odejdzie ot tak, na zawołanie. Prezesi nie będą go jednak na siłę zatrzymywać. Ja bym chciał, żeby wszyscy, którzy nosili się z jakimiś zamiarami odejścia zostali. I Danielak, i Putkaradze i inni. Ja znam tych piłkarzy z meczów, ale chciałbym też ocenić jakie mają predyspozycje i jak prezentują się na treningach. Atmosfera w klubie się poprawiła i według moich informacji chłopaki mają zostać - wyjaśnia nowy trener kraśnickiego zespołu Tomasz Jasik.

Najprawdopodobniej obędzie się więc bez spodziewanego eksodusu, który odłożyłby na półkę marzenia o II lidze. Jeszcze kilka tygodni temu prezes Artur Rydzewski mówił, że jeśli pojawi się szansa, to grzechem byłoby z niej nie skorzystać.

- Sportowo dalibyśmy radę. Chłopaków stać na II ligę. Niektórzy już grali i zrobili awans, m.in. ci, którzy przyszli z Poniatowej. Jest też Danielak, który występował w Resovii i też zrobił awans. Nie wiadomo, jak z finansami, bo koszty utrzymania drużyny w drugiej lidze są dziesięciokrotnie większe niż w trzeciej. Warunek jest jednak jeden - wszyscy muszą zostać i dodatkowo dwa - trzy poważne wzmocnienia. Wtedy można podpisać się pod tym i walczymy. W innym wypadku będziemy te plany weryfikować - dodaje. Kto ma pomóc w awansie? - Z nikim nowym nie jesteśmy jeszcze dogadani. Są telefony, zapytania, ktoś wyraził chęć, ale to jeszcze musi potrwać - kończy szkoleniowiec.