- Wszystko wygląda nie najlepiej, organizacyjnie i finansowo nam się posypało - tak stan przygotowań do nowego sezonu ocenia trener czwartoligowej Włodawianki Włodawa Marek Drob (na zdjęciu).

Klub z Włodawy niemal przed każdą rundą przeżywa problemy organizacyjne bardzo często mając problem z zebraniem składu na mecze kontrolne. Tak źle jak teraz chyba jednak nie było. Na kilka dni przed startem sezonu zespół nie rozegrał ani jednego meczu kontrolnego, a w sumie zaliczył tylko kilka treningów.

- Chyba jesteśmy jednym z najbiedniejszych klubów - mówi Drob. - Frekwencja na treningach jest bardzo niska, maksymalnie jest to dziesięciu zawodników, a rotacja jest bardzo duża. Chłopcy podejmują prace sezonowe i nie mają możliwości trenowania. Jedyny sparing przed ligą rozegramy w sobotę z Granicą Dorohusk i przystąpimy do gry z marszu. To będzie jedyne i ostatnie przetarcie. Na papierze zawodnicy są, ale na treningach ich nie ma. Praktycznie nic nie zrobiliśmy i to jest największy problem. Nawet w klasie okręgowej nie da się tak przygotować do sezonu - dodaje wyraźnie zmartwiony.

Wiadomo, że nikt nowy do drużyny nie dołączy. Klubowe finanse na to nie pozwalają. Pewne jest natomiast odejście kilku graczy. Jesienią we Włodawie nie zagrają Michał Budzyński i Tomasz Borys, którzy wracają do macierzystych klubów po okresach wypożyczenia, oraz Piotr Roczon i Damian Szynkora. Klubu szuka sobie Arkadiusz Staszczak. Postawa zespołu na boiskach czwartej ligi jest jedną wielką niewiadomą. W pierwszej kolejce Włodawianka udaje się do Piszczaca na mecz tamtejszą Lutnią.