Zaledwie dwa tygodnie temu objął zdziesiątkowany zespół kraśnickiej Stali, a już jutro poprowadzi ją w pierwszym meczu nowego sezonu III ligi lubelsko-podkarpackiej. O sytuacji kadrowej, możliwościach sportowych i nastawieniu przed debiutem rozmawiamy z Krzysztofem Wierzbickim.


Dlaczego Stal Kraśnik? To pan szukał klubu, czy raczej to kraśniccy działacze znaleźli pana?

- Kiedyś szukałem klubu i pewne namiary były już zostawione. Teraz prezes się zgłosił i zaakceptowałem jego propozycję.

Wiedział pan o aktualnej sytuacji Stali? Nie bał się pan podjęcia pracy w trudnych warunkach?

- Prezes mi ją przedstawił, a z tego wynika, że inni trenerzy przestraszyli się tego wszystkiego. Jeśli się przestraszyli, to według mnie nie są to trenerzy, bo fajnie się pracuje, jak się ma pieniądze i kupi się zawodników, a ja się niczego nie boję. Albo będzie dobrze albo źle, takie jest życie.

Jak wygląda sytuacja kadrowa? Dziś pan zgłaszał zawodników w Lubelskim Związku Piłki Nożnej, więc skład zespołu jest znany.

- Kadra jest bardzo wąska i krucha, a zawodnicy, którzy zostali zgłoszeni to dokładnie tyle, na ile nas stać finansowo. Część zawodników jest miejscowych, którzy będą grali za darmo, bo Stali nie stać na takie pieniądze jak poprzednio. Ta drużyna jest bardzo słaba, więc nie oczekujmy nie wiem czego. Ten zespół musi się scalić i dopiero coś pokazać, a to są chłopcy, którzy nie prezentują na razie poziomu nawet czwartoligowego.

Ktoś zostal z poprzedniego zespołu?

- Praktycznie nikt, bo nie mogę tu zaliczyć Leziaka ani Mietlickiego. Oni praktycznie nie grali w pierwszym składzie.

Ostatnio było testowanych wielu Ukraińców, kto z nich dołączył do drużyny?

- Było ich dużo, nawet jedenastu. Byli dobrzy, ale ze względów finansowych nie mogliśmy ich zatrudnić. Musieliśmy wziąć tych, którzy zgodzili się grać za mniejsze pieniądze i tych chłopaków zostało trzech. Jeden to Wasyl Hirka, który już grał, ma kontrakt i został. Dwóch jest jeszcze niepotwierdzonych do gry, bo czekamy na ich certyfikaty. To zawodnicy przeciętni, ale zdecydowali się na grę za małe pieniądze i są u nas.

Jak pan postrzega grę Stali w nadchodzącej rundzie? Wiadomo, że trzeba operować tym coś się ma, ale czy to nie będzie oznaczać całkowitego skupienia się na obronie?

- Nigdy nie skupiam się na obronie, obojętnie jaki zespół to jest. W piłkę trzeba grać, a nie kopać ją do przodu i bronić się. Obojętnie jaki będzie wynik, to będziemy starali się grać swoją piłkę, a jaki będzie wynik końcowy, to pokaże boisko. Na pewno te wyniki nie będą zadowalające, bo zawodnicy są za słabi. A ja z kolei jestem takim trenerem i byłem takim zawodnikiem, który nigdy się nie broni i nie poddaje. Chłopcy będą normalnie grać, nie staną w obronie w jedenastu i nie będą wykopywać piłki na auty.

Jakie jest zatem nastawienie przed pierwszym meczem? Jedziecie do beniaminka, który na pewno będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony.

- Jedziemy po to, żeby rozegrać mecz i żeby ta Stal jeszcze istniała w trzeciej lidze, nic więcej. Zespół jest za słaby na tą ligę i wszyscy muszą o tym wiedzieć, że żadnych wyników na początku nie będzie.

Związał się pan umową na rundę, czy raczej są plany by zostać w Kraśniku na dłużej?

- Nie będę wyciągał moich prywatnych spraw na światło dzienne. To jest tylko moja sprawa i nikogo więcej.