6. kolejka III ligi. Tomasovia dotrzymuje kroku Stali, kolejny beniaminek padł na Wieniawie
2012-09-02 20:39:09 | autor: KK / KD | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
Jedyną drużyną, która w tym momencie broni honoru Lubelszczyzny w III lidze jest Tomasovia Tomaszów Lubelski. "Niebiesko-biali" zajmują drugie miejsce, ze stratą dwóch punktów do Stali Sanok. Kolejna drużyna z naszego regionu zajmuje dopiero... 9. miejsce i jest nią Avia Świdnik. Ekipa, która poległa dzisiaj w Tomaszowie po bramce Marcina Żurawskiego w 12. minucie.
Spotkanie było dość żywe, a kibice nie mogli narzekać na nudę. Decydujący gol, dający podopiecznym trenera Bohdana Bławackiego zwycięstwo, padł już w 12. minucie, gdy dośrodkowanie Patryka Słotwińskiego z rzutu rożnego zamienił strzałem głową na bramkę wspomniany Żurawski. Tomasovia musiała się jednak mocno natrudzić, aby zgarnąć trzy punkty. Pod szczególną opieką znajdował się Łukasz Giza, który mówiąc wprost nie pograł sobie tego popołudnia. Podczas każdej akcji popularnego "Gizmena" pilnowało dwóch obrońców TKS, przez co miał on bardzo ograniczone pole manewru. W drugiej połowie świdniczanie podkręcili tempo, dążąc do strzelenia wyrównującej bramki. Na boisko został m.in. wpuszczony Bartłomiej Mazurek, który był w drugiej odsłonie pojedynku wyróżniającym się piłkarzem. Zbyt często jednak piłkarze Avii znajdowali się na pozycjach spalonych, tym samym boczny arbiter miał podczas tych 45 minut dużo pracy. Nieprofesjonalnie zachował się trener gości, Tadeusz Łapa, który jeszcze przed meczem odmówił przyjścia na pomeczową konferencję prasową.
Chełmianka Chełm grała z dobrze prezentującą się w tym sezonie Unią Nowa Sarzyna. Goście, co było do przewidzenia, prowadzili grę, a prym wiódł pomocnik Unitów Stanisław Bednarz, który kilkukrotnie testował umiejętności Pawła Szokaluka. Jedyną godną uwagi okazję w tej części gry gospodarze stworzyli w 12. minucie, ale strzał Dawida Wieczorka był daleki od ideału. W drugiej odsłonie obraz gry nie uległ zmianie, kibice mieli jednak okazję obejrzeć sól tej gry - bramki. Co ciekawe jako pierwsi do siatki trafili gospodarze, a kapitalnym uderzeniem popisał się Marcin Gregorowicz. Przyjezdni rzucili się do odrabiania strat, a chełmianie mieli swoje szanse by skontrować przeciwnika. Dwukrotnie pomylił się jednak Michał Górniak. Unici w końcu dopięli swego, w 83. minucie, golkipera Chełmianki na raty pokonał Damian Juda, a tuż przed końcowym gwizdkiem fantastycznie uderzył Bednarz i zapewnił swojej drużynie cenne trzy punkty.
Pokaz nieudolności w grze obronnej dały dziś łukowskie Orlęta. Podopieczni Roberta Różańskiego już na początku meczu mogli objąć prowadzenie, ale skuteczności zabrakło Michałowi Botwinie. Później dominowali goście z Przeworska. Linia defensywna łukowian przypominała dziś szwajcarski ser z wyjątkowo dużymi dziurami przez które pod bramkę Włodzimierza Lisiewicza przedostawali się napastnicy Orła. W jedenastej minucie wynik otworzył Krzysztof Pietluch, a trzy minuty później Maciej Lech podwyższył na 2:0. Po kolejnych dziesięciu minutach goście prowadzili już trzema golami. Rzut karny na bramkę zamienił Paweł Zięba. Od tego momentu gra się wyrównała, a przyjezdni zadowoleni z prowadzenia nie forsowali już tak tempa. W drugiej połowie nadzieję w serca fanów gospodarzy wlał Dariusz Dziewulski, ale kilka minut później szybko głowy sympatyków Orląt ostudził Witalij Mielniczuk ustalając wynik spotkania. Drużyna Roberta Różańskiego zagrała dziś bardzo słabo popełniając wręcz katastrofalne błędy w defensywie.
Kraśnicka Stal czeka na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Mecz z mielecką Stalą był kolejną okazją na pierwsze punkty, ale prezentujący się od początku rozgrywek bardzo dobrze rywal był faworytem tego spotkania. Już w 14. minucie do siatki trafił pozyskany z krośnieńskich Karpat Kamil Radulj. Jeszcze przed przerwą dwukrotnie bramkarza miejscowych pokonał Michał Pruchnik. Ten sam zawodnik podwyższył na 4:0 w 64. minucie. Cztery minuty później strzegący bramki Stali Radzewicz obejrzał czerwoną kartkę i osłabił swój zespół. Arbiter podyktował rzut wolny, który na kolejną bramkę zamienił Radulj, a wynik dwoma trafieniami ustalił Sebastian Ryguła. Stal doznała kolejnej klęski na własnym obiekcie, ale uczciwie trzeba przyznać, że imienniczka z Mielca to rywal wyjątkowo niewygodny i trudno było oczekiwać po młodym zespole z Kraśnika choćby remisu.
Wysoką porażkę zanotowało także Podlasie Biała Podlaska, które przegrało na stadionie lidera z Sanoka aż 1:6 strzelając bramkę w końcówce spotkania. Wynik nie do końca odzwierciedla przebieg boiskowych wydarzeń, bo zespół Włodimira Geworkjana nie zasłużył na tak wysoki wymiar kary. O ile w ofensywie Podlasie nie grało źle stwarzając sobie kilka sytuacji, o tyle obrona popełniała wiele błędów dając gospodarzom prawdziwe prezenty. Swoje trzy grosze do porażki dorzucił też bramkarz Robert Baczewski. Trzykrotnie w pierwszej połowie do siatki przyjezdnych trafił Ołeksandr Szałamaj, który w dwóch ostatnich spotkaniach zdobył w sumie pięć goli. W drugiej odsłonie arbiter podyktował trzy rzuty karny, dwa dla gospodarzy wykorzystał Piotr Łuczka, a dla gości Tomasz Gawroński.
Drugi w tej kolejce pojedynek beniaminków stał pod znakiem walki o każdy metr boiska. Lublinianka-Wieniawa grała z Czarnymi Jasło. Trener Marek Sadowski zaskoczył zestawieniem ofensywy wystawiając na szpicy pozyskanego kilka dni wcześniej Kamila Witkowskiego. Ten pokazał, że grać w piłkę potrafi, bo tylko w pierwszej połowie dwukrotnie zagroził bramce Ślarskiego. Nie on jednak grał w tym spotkaniu pierwsze skrzypce. Wszystko rozstrzygnęło się w drugiej połowie. W 70. minucie kapitalnym uderzeniem z woleja w samo okienko bramki gości popisał się Adrian Ligienza. Ten sam zawodnik kilka minut później zaliczył asystę, a bramkę w debiucie w nowym zespole zdobył pozyskany z Zagłębia Lubin Michał Piechuta. Lublinianka-Wieniawa odniosła bardzo ważne zwycięstwo jednocześnie gwarantując spokojny sen swojemu szkoleniowcowi, który był poddawany coraz silniejszej presji kibiców.
Wciąż bez zwycięstwa w obecnym sezonie są piłkarze Orląt Radzyń Podlaski. Podopieczni Rafała Weja przywieźli z dalekiego Przemyśla jeden punkt po remisie z miejscową Polonią. Popularna Barcelonka zawsze jest bardzo groźna na własnym terenie i nie inaczej było tym razem. Polonia prowadziła grę i to ona była stroną przeważającą. Goście nastawili się na kontry, ale mieli swoje szanse na objęcie prowadzenia. Precyzji zabrakło jednak Hołoweńce oraz Kazubskiemu. Co się odwlecze.. - chciałoby się rzec tuż po przerwie. Ładną akcję przeprowadził Paweł Pliszka, a swoją pierwszą bramkę w nowych barwach zdobył Wojciech Hołoweńko. Kilka minut później goście wyrównali za sprawą Kamila Walaszczyka z rzutu karnego. Wiele kontrowersji wzbudziła jednak sytuacja po której arbiter podyktował stały fragment gry, a sama decyzja nawet postronnym obserwatorom kojarzyła się z typowo "gospodarskim" sposobem sędziowania. Końcówka to rwana gra z obydwu stron, która nie przyniosła już zmiany rezultatu.
do góry strony | powrót