Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Niedziela 19 Maj 2024
wyniki na żywo mobilna wersja portalu

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Kazimierz Podhajny: Szansa na awans

2012-11-22 22:34:32 | autor: Kamil Kmieć | źródło: własne « poprzedni news | następny news »


Powoli wkraczamy w sezon ogórkowy, a zatem postanowiliśmy w pewien sposób zrekompensować wszystkim czytelnikom meczową posuchę. Od tego tygodnia co czwartek na Lubgol.pl będziecie mogli przeczytać wywiady z osobami związanymi z piłką nożną w naszym województwie. Na pierwszy ogień wywiad z prezesem Tomasovii, Kazimierzem Podhajnym.


Już kilkanaście dni minęło od zakończenia rundy jesiennej sezonu 2012/2013. Emocje już nieco opadły?

- Teraz są chyba jeszcze większe (śmiech). Widzimy szansę awansu, a zatem ta presja cały czas rośnie.

Tomasovia zgromadziła 40 punktów, co jest wynikiem bez precedensu nie tylko w naszej lidze, ale także w skali całego kraju, jeżeli chodzi o ten poziom rozgrywek.


- Przed sezonem postawiliśmy sobie cel zdobycia w tej rundzie 28-32 punktów i uplasowania się w okolicach podium. Tabela pokazuje, że wynik przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania i jesteśmy tym mile zaskoczeni. My, jako zarząd stworzyliśmy piłkarzom i trenerom jak najlepsze warunki do pracy. To zaowocowało pozycją lidera i ośmiopunktową przewagą nad drugim zespołem.

Trzynaście zwycięstw w tej rundzie nie jest dziełem przypadku. Pochwały należą się zarówno piłkarzom, jak i sztabowi szkoleniowemu.

- Jak najbardziej. Strzałem w dziesiątkę było zatrudnienie obecnego sztabu trenerskiego, który poskładał ten zespół do kupy. Warto dodać, że 95% naszych piłkarzy to wychowankowie Tomasovii. To bardzo ważne, bo kibice całkiem inaczej odbierają „swoich” zawodników, tych, których na co dzień znają, z którymi się spotykają. To też tworzy pewnego rodzaju więź.  Właśnie dlatego nie poszliśmy tropem Spartakusa Szarowola i nie zdecydowaliśmy się na liczne posiłki z Ukrainy. W kadrze może być dwóch-trzech zawodników zza wschodniej granicy, nie więcej. Przy niewielkich zmianach, w przypadku awansu, będziemy mogli spokojnie myśleć o utrzymaniu się w II lidze.


Do tej pory było tak, że jeden z piłkarzy Tomasovii wybijał się ponad innych, jeżeli chodzi o bramki, tymczasem po tej rundzie najwięcej goli ma Mychalczuk – 6, drudzy są Wawryca i Żurawski – 5, a ogółem do bramki przeciwników trafiało aż 12 zawodników. O czym to świadczy?

- O wyrównanej drużynie, jaką obecnie możemy oglądać. W reprezentacji Holandii w latach 80. w zasadzie każdy piłkarz strzelał bramki i nieważne czy występował na pozycji obrońcy, czy też napastnika. Gdybyśmy mieli tylko jednego snajpera z prawdziwego zdarzenia, który zdobywałby dla nas większość bramek, to uzależniona byłaby od niego gra całego zespołu. W przypadku kontuzji, taki zespół dużo by tracił. Wielu naszych piłkarzy przystosowanych jest do gry na różnych pozycjach. Paweł Zatorski może grać zarówno w obronie, jak i w pomocy, choć czasami widziałbym go nawet w ataku.

Chciałoby się powiedzieć, że wszystko układa się niemal idealnie, ale pytanie czy można zrobić jeszcze więcej? Tomasovię wiosną czekają trudne mecze na wyjeździe, m.in. do Boguchwały, Świdnika czy Sanoka.

- Czy można więcej zrobić? Na pewno tak. Piłkarze nie spoczywają na laurach, tylko trenują jeszcze mocniej, aby być coraz lepsi. Teraz mają przerwę, ale od 10 stycznia zabierają się już ostro do pracy. Od dłuższego czasu zawodnicy pracują z trenerem Bławackim. Atmosfera jest znakomita, zarówno w drużynie, jak i samym klubie. Z władzami miasta również współpracuje nam się dobrze, nie tylko na przestrzeni finansowej, ale też na tej tak zwanej „duchowej”. Za wsparcie też trzeba podziękować kibicom oraz mediom, nie tylko tym lokalnym, ale z całej Lubelszczyzny. To też daje piłkarzom siłę, mobilizuje ich. Wtedy całkiem inaczej podchodzi się do gry. Jako liderowi będzie nam się ciężko grało w każdym wiosennym meczu, każdy będzie się na nas motywował w imię zasady „bij lidera”. Ale piłkarze zdają sobie tego sprawę, zresztą jestem przekonany, że udźwigną tę presję, którą przecież doświadczyli już jesienią.

Sam trener Bławacki podkreśla w mediach, że zimą należy się wzmocnić dwoma-trzema zawodnikami. Czy zarząd będzie kontynuował letnią politykę i sięgnie po piłkarzy, którzy w przeszłości grali w Tomasovii? Tak było przecież w przypadku i Bojarczuka, i Głaza.

- Zarząd jeszcze nie rozmawiał o tym, natomiast ja rozmawiałem już z dwoma piłkarzami, którzy są wychowankami Tomasovii i wyrazili chęć powrotu do naszego klubu. Nazwisk na razie nie zdradzę. Potrzeba nam przede wszystkim juniorów, a tu jest problem. Nie chcemy ściągać młodych zawodników „z zewnątrz”, ale jeżeli nas do tego sytuacja zmusi, to zapewne poza powiat tomaszowski w naszych poszukiwaniach nie wyjdziemy. Nie ukrywam, że lepiej nam się współpracuje z chłopakami, którzy wychowali się w Tomaszowie. Wiedzą, kogo na ile stać, kto na kogo może liczyć itd. Poza tym takim piłkarzom też się inaczej gra na swoim „podwórku”, a i kibice postrzegają takiego gracza w innym świetle. Na pewno pożegnamy się z Wasylem Chobą, bo nie spełnił on naszych oczekiwań. Czy ktoś jeszcze może opuścić klub? Na razie za wcześnie na takie odpowiedzi.

Wspomniany trener Bławacki od prawie roku pełni swoje obowiązki. Jak go Pan ocenia jako szkoleniowca?


- Jako szkoleniowiec jest znakomity, pokazują to wyniki nie tylko w Tomasovii, ale i swego czasu w Spartakusie. Jest wymagający, ale piłkarze zdążyli się już do niego przyzwyczaić. Ma jednak trudny charakter, czasami trzeba go „głaskać”, ale generalnie da się z nim współpracować i mam nadzieję, że nasze relacje będą cały czas dobre. O tym, że ma świetne podejście do zawodników, chyba nie muszę mówić.



Burmistrza Tomaszowa Lubelskiego, Wojciecha Żukowskiego (z lewej) wraz z prezesem Tomasovii,
Kazimierzem Podhajnym często można spotkać zarówno na meczach piłkarzy, jak i siatkarek.

Jest Pan prezesem Tomasovii od lutego br. Co uważa Pan za swój największy sukces w tym czasie?


- Na pewno poukładanie spraw finansowych, to jest sukces nie tylko mój, ale i całego klubu. Teraz sobie już jakoś radzimy, a to chyba w tym wszystkim jest najważniejsze. Przekłada się to też na atmosferę, o czym już wcześniej wspominałem.


Już kiedyś działał Pan w Tomasovii, konkretniej w latach 90. Sporo się Pan od tego czasu nauczył, jeżeli chodzi o funkcjonowanie klubu na tym poziomie rozgrywek?


- Działałem jako członek zarządu Tomasovii przez osiem lat. Byłem zaledwie jednym z kilku osób w tym gremium, zatem mogłem tylko głosować za albo przeciw. Teraz jest inaczej, bo mam zdecydowanie więcej do powiedzenia. Mimo wszystko nie jest to wcale takie łatwe. Z każdą osobą w klubie znam się bardzo dobrze, wiem jaki kto ma charakter, jakie ma trudności.


Przed rokiem w jednym z wywiadów życzył Pan sobie jak największej liczby kibiców na trybunach. Wspomnianego przez Pana tysiąca nie było, ale taka widownia była blisko podczas spotkania z Orłem Przeworsk. To właśnie za Pana rządów wprowadzono bezpłatne wejściówki dla wybranych ulic w Tomaszowie i okolicznych miejscowości. To na pewno poprawiło frekwencję, czy możemy spodziewać się podobnych działań w przyszłości?


- Jak najbardziej. W zasadzie to ja podjąłem taką decyzję, żeby na mecze za darmo wchodzili kibice z poszczególnych ulic i miejscowości. Jeżeli raz czy dwa zachęcimy do przyjścia na mecz, to taka osoba będzie potem regularnie odwiedzała stadion. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z atmosfery, jaka panuje na trybunach. Ostatnio rozmawiałem z jednym z sympatyków Tomasovii, który po raz pierwszy od jakiegoś czasu zjawił się na meczu z Orłem Przeworsk i tak mu się spodobało, że będzie wiosną przychodził oglądać piłkarzy wraz z synem. To jest też swego rodzaju marketing. Co do innych pomysłów to będziemy nad nimi pracować. Może to będzie losowanie nagród w trakcie meczów, może jakiś upominki dla co setnego kibica. Pomysłów jest wiele, postaramy się je realizować.

Jest pan również właścicielem Galerii Rynek. To bardziej Panu pomaga czy też przeszkadza w zarządzaniu klubem?


- Przeszkadza mi o tyle, że mam mniej czasu dla siebie (śmiech). A tak mówiąc całkiem serio, to ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Zarządzam zarówno klubem, tak jak i Galerią, mam w tym doświadczenie. Nie znam się może na sporcie tak jak trenerzy czy dziennikarze sportowi, chociaż zawsze byłem związany ze sportem, ale jakąś wiedzę posiadam. Zawsze się tym interesowałem. Staram się podchodzić do tego w sposób biznesowy. Patrzę, analizuję, gdzie wyrzucamy pieniądze w błoto. Mamy na przykład piłkarzy, którzy nie grają, zatem naciskamy na trenerów, że nie ma sensu im płacić, jeśli nie ma z nich żadnego pożytku.

Nie sposób nie uciec od tego pytania. Za nami półmetek sezonu i Tomasovia ma naprawdę duże szanse na promocję do wyższej ligi. Z czym to się wiąże – wszyscy doskonale wiemy. Pod koniec rundy jesiennej mówił Pan, że niedługo zostaną przeprowadzone rozmowy z władzami miasta. Na jakim etapie są rozmowy odnośnie przyszłego finansowania i pomocy ze strony Urzędu Miasta w przypadku awansu?


- W ubiegłym tygodniu, w czwartek, spotkałem się z Panem Burmistrzem Wojciechem Żukowskim i rozmawialiśmy około trzy godziny. Atmosfera do rozmów jest bardzo dobra, czujemy wsparcie zarówno Pana Burmistrza, jak i Rady Miasta, więc myślę, że w przypadku awansu otrzymamy odpowiednie wsparcie. Musimy jednak też sami szukać oszczędności, „spiąć” budżet, ale mogę powiedzieć, że idzie to wszystko w dobrym kierunku.


Jeżeli natomiast okazałoby się, że miasto nie jest w stanie wyłożyć tylu pieniędzy, ile by klub oczekiwał, to czy jest plan „B” w przypadku fiaska rozmów?

- Są takie koszty, które staramy się przycinać i które były niepotrzebne. Na pewno dużo zaoszczędzimy, choćby na wyjazdach, na które wynajmujemy busa. W tym roku na samej ochronie udało nam się też pozostawić trochę pieniędzy w kasie, wynegocjowaliśmy dużo korzystniejsze ceny. Trzeba szukać tych oszczędności gdzie tylko się da.


Tomasovia to również piłka siatkowa. Siatkarski sezon w pełni, tymczasem nasze siatkarki przeniosły się na nową halę do tzw. „ekonomika”. Jak podoba się Panu ten obiekt?


- Muszę przyznać, że po raz pierwszy miałem przyjemność być na nowej hali, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Na pewno komfortowo będą mogli czuć się kibice, siadając na wygodnych krzesełkach. Byłem jednak mocno zaskoczony, że zarówno na meczu z Karpatami, jak i Łańcutem, sprzedaliśmy aż tyle biletów. Na hali OSiR było z tym zdecydowanie gorzej. Przy okazji bardzo chciałbym podziękować za udostępnianie hali staroście tomaszowskiemu Panu Janowi Kowalczykowi oraz dyrektorowi ZS nr 2 Panu Wojciechowi Typkowi.

 
Nasze siatkarki na razie radzą sobie średnio, głównie dlatego, że trener Stanisław Kaniewski ponownie musiał budować zespół. Uczęszcza Pan na mecze siatkarek, czy mógłby Pan zatem podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat gry „niebiesko-białych”?

- Nie powiem, że jestem zadowolony z gry naszych siatkarek, bo skłamałbym, ale codziennie jestem w kontakcie z trenerem Kaniewskim. Myślę, że zbuduje dobry zespół, z pewnością jakiś wpływ na aktualne wyniki miało to, że nie graliśmy od początku wszystkich meczów. Najpierw był turniej we Włoszech, potem turniej finałowy LZS w Bielsku Podlaskim, dlatego też ta drużyna jeszcze się ze sobą zgrywa. Z meczu na mecz powinno być jednak coraz lepiej.

W przyszłym roku Tomasovia będzie obchodzić 90-lecie istnienia. Czy ma Pan już pomysł, jak taką ważną rocznicę uczcić? Kibicom marzyłaby się z pewnością II liga, ale też mecz towarzyski z drużyną z wyższej półki, najlepiej z T-Mobile Ekstraklasy.

- Nie będę ukrywał, że wraz z Panem Stanisławem Pryciukiem prowadzimy rozmowy z dwiema drużynami z ekstraklasy, aby jedna z nich uświetniła swoją obecnością tak ważne wydarzenie. Ponadto Pan Mirosław Tereszczuk wraz z Panem Zbigniewem Śledziem zajmują się monografią Tomasovii właśnie w związku z 90-leciem Klubu, jestem z nimi w stałym kontakcie. Planujemy też wydać książkę poświęconą działaczom, takim jak Andrzej Kaczor czy nieżyjący Mieczysław Dubik. Chcielibyśmy uhonorować wszystkich zasłużonych dla naszego tomaszowskiego klubu. Jestem starszy od Pana, więc wielu działaczy już się przewinęło na moich oczach. Nie chciałbym jednak wyprzedzać faktów, zostało nam jeszcze trochę czasu do najbliższych wakacji.




do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski