Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Piątek 17 Maj 2024
wyniki na żywo zgłoś newsa

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Michał Efir: Przede wszystkim chcę być zdrowy

2013-02-04 22:55:43 | autor: Piotr Podleśny | źródło: własne | foto: legia.net « poprzedni news | następny news »


Wiosną jokerem na polskich boiskach może być Michał Efir. Wychowanek Wieniawy Lublin po licznych kontuzjach powraca do pełni zdrowia i jest ważnym ogniwem w zespole trenera Jana Urbana. Specjalnie dla lubgol.pl opowiada o początkach w Wieniawie, transferze do Legii oraz planach na przyszłość.

Grę w piłkę rozpoczynałeś w lubelskiej Wieniawie. Jak trafiłeś na pierwszy trening i jak wspominasz swoje początki?

- Pierwsze treningi rozpoczynałem w uczniowskim klubie u siebie na Czubach. Mieliśmy fajną drużynę i wystartowaliśmy w turnieju Mlekołaki Cup, gdzie zaszliśmy bardzo wysoko. Po roku jednak rozwiązano tą sekcję i głupio było zaprzestać to granie. Z rodzicami pomyśleliśmy, że warto kontynuować grę, bo piłką interesowałem się od dziecka. Naszym trenerem był Mirosław Hułas i od niego dostałem kontakt gdybym chciał zacząć grę w Wieniawie. Po zakończeniu trzeciej klasy podstawówki poszedłem na pierwszy trening.

Trener Wojciech Dąbała mówił "Pamiętam go jak zaczynał. To świetny chłopak. Ciężko teraz znaleźć taką młodzież, która do zajęć podchodzi z taką pasją i zaangażowaniem". Czyli już od początku wiedziałeś co chcesz w życiu robić?

- Chyba tak było. Od małego ciągnęło mnie na boisko, czy na boisko przed blokiem, czy gdzie indziej. Od zawsze wiedziałem, że chcę to robić.

Pierwsza kontuzja przytrafiła Ci się już w wieku 15 lat. Złamana kość śródstopia, szybki powrót i odnowienie kontuzji. Nie miałeś jakiś obaw przed ponownym powrotem na boisko?

- To była głupota młodości. Wiadomo młody, ambitny i za wszelką cenę chce się wrócić i grać. Noga nie była do końca wyleczona, a ja wróciłem na boisko. W meczu kość nie wytrzymała i ponownie uraz się odnowił. Na co najmniej pół rundy byłem wyłączony z gry,

Jako zawodnik Wieniawy grałeś w kadrze U-15. Pamiętasz swoje pierwsze powołanie do biało-czerwonych?

- Na początku nie dotarło do mnie, że dostałem powołanie. Myślałem, że trener sobie żartuje. Dla młodego chłopaka to ogromne przeżycie i duże doświadczenie. Poznałem tam wielu wartościowych kolegów i trenerów, od których mogłem się nauczyć nowych rzeczy.

W wieku 16 lat trafiasz do Legii Warszawa. Jak doszło do tego transferu?

- Pewnego dnia otrzymałem telefon od działaczy Legii, że są mną zainteresowani. Byłem młodym chłopakiem i na pewno było jakieś tam podekscytowanie. Wiedziałem, że Legia to wielki klub i poważnie się zastanawiałem czy wyjechać. Przedyskutowałem wszystko z rodziną, znajomymi i doszedłem do wniosku, że jednak warto. Nie oszukujmy się w Lublinie w moich czasach nie mieliśmy warunków do rozwoju.

Wielu młodych piłkarzy zachłystuje się tzw. "Warszawką". Rodzice nie protestowali, nie bali się, że Cię to zgubi?

- Bali się, ale zdawali sobie sprawę, że jest to dla mnie szansa w życiu. Tym bardziej, że robię to co lubię. Także nie chcieli mnie w jakiś sposób ograniczać.

Jak wspominasz swoje początki w Legii? W 2009 roku odnosisz pierwszy sukces - Wicemistrzostwo Polski Juniorów Młodszych.

- Na początku było ciężko. Dużo jeździłem na zgrupowania młodzieżowej kadry Polski i cały czas walczyłem o miejsce w składzie. Mieliśmy naprawdę super ekipę. Trafiła nam się drużyna, złożona z ludzi, którzy wiedzą co chcą w życiu osiągnąć. Tak byliśmy wychowani, na takich zwycięzców. Na początku w Legii też męczyły mnie kontuzje. Nie wiem czy nie byłem przygotowany, czy był to efekt większego obciążenia. Były problemy mięśniowe, straciłem dużo czasu, ale wszystko szło do przodu. Sukces był niesamowity, mistrzostwa były niezapomniane. Mistrzostwo przegraliśmy o włos, ale są to miłe wspomnienia. Może dzięki temu, że tam nie wygraliśmy to teraz zaczyna nam wychodzić.



Pierwszym sukcesem w barwach Legii było zdobycie wicemistrzostwa Polski juniorów młodszych / foto: legionisci.com

Rok 2010 to wyjazd Młodej Legii do Włoch na Viareggio Cup. We Włoszech zdobyłeś dwa gole. Jak wspominasz starcia z równieśnikami z Juventusu, Vicenzy czy Empoli?

- Turniej bardzo fajnie zorganizowany i jest to jeden z najlepszych turniejów na świecie. Super doświadczenie i super wyjazd. Dobrze było się sprawdzić na tle młodzieżowych drużyn z Europy. Z każdego turnieju można wyciągnąć wnioski i uczyć się, bo to ten wiek, w którym łapie się doświadczenie.
 
W 2010 roku jedziesz z jedynką na mecz do Bytomia. To było dla Ciebie zaskoczenie ze strony Macieja Skorży?

- Jadąc z drużyną na mecz ligowy to każdy ma świadomość, że chciałby zagrać. Ja byłem młody i występ w Ekstraklasie w takim wieku to duże przeżycie i kolejne doświadczenie. Chciało się zadebiutować, ale trzeba było cierpliwości. Cały czas czekałem na swoją szansę.


Kiedy wydawało się, że masz szansę zapukać do I drużyny przytrafiła się Twoja pierwsza poważna kontuzja - zerwanie wiązadeł krzyżowych. Pewnie długo nie mogłeś dojść do siebie po tej informacji?

- To jeden z najbardziej nieprzyjemnych momentów. Nikomu tego nie polecam, bo to męcząca kontuzja i wyłącza z gry na kilka miesięcy. Pierwsza myśl była taka, że człowiek zastanawiał się jak to będzie. Z drugiej strony jednak miałem tak, że chciałem jeszcze bardziej popracować i jak wrócę za te 6-7 miesięcy to będe gotowy do grania. Nie było jakiegoś tam podłamiania. Wiedziałem, że muszę wykonać jakąś pracę i dużo grania przede mną.

Mimo, że w sezonie 2011/2012 zagrałeś jedynie w 8 spotkaniach to zostałeś najlepszym piłkarzem MESA. Jak przyjąłeś to wyróżnienie nadane przez kapitanów i trenerów drużyn?

- To super wyróżnienie, tym bardziej, że wybierali trenerzy i kapitanowie wszystkich drużyn. Naprawdę podbudowało mnie to mimo, że sezon skończył się drugą kontuzją. Zawsze to jakaś motywacja do kolejnej pracy, że ludzie doceniają to co robisz.


Wyróżnienie dla najlepszego zawodnika Młodej Ekstraklasy było dla Michała Efira
bodźcem do dodatkowej pracy i cięższych treningów / foto: legia.com

21 kwietnia 2012 debiutujesz w Ekstraklasie zmieniając na boisku Jakuba Wawrzyniaka. To kolejny krok, który motywuje do dalszego działania, do większego zaangażowania.

- Mogę się w stu procentach zgodzić z tym co mówisz. Jestem w zespole i gram. Debiut w Ekstraklasie to super przeżycie i oby więcej takich chwil.

Maj 2012 to ponowne problemy w więzadłami. Jak odnowił się ten uraz? Za szybko wróciłeś do gry po poprzednim zerwaniu?

- Ciężko powiedzieć co tak naprawdę się stało z tym kolanem. Czy pech chciał, czy nie wytrzymało. Może to i lepiej, żeby wcześniej doznać tej kontuzji, przemęczyć się i powrócić do gry. Wtedy jest się w pełni zdrowym i ma się przed sobą te 10-15 lat gry, niż miało by się to zdarzyć później, bo teraz mam młody organizm i inaczej się to regeneruje. Nic fajnego przechodzić jeszcze raz rehabilitację. Zaciska się zęby i czeka się na powrót.

Rok temu byłeś na testach w GKS Bogdanka. Co się stało, że ostatecznie nie zostałeś w naszym województwie?


- Akurat propozycja pojawiła się tuż po moim powrocie po kontuzji. Trener Skorża oddelegował mnie do Młodej Ekstraklasy, abym odbudował swoją formę. Pojawiła się propozycja z Bogdanki i przeszła mi przez głowę myśl o sprawdzeniu się w pierwszej lidze. Ostatecznie jednak postanowiłem zostać w Warszawie i wrócić do pełni zdrowia.


Podpisanie kontraktu z Legią było spełnieniem marzeń / foto: legia.com

To może być drugi Robert Lewandowski - mówił Dariusz Banasiak...

- Fajnie usłyszeć takie słowa, ale nie zwracam na to uwagi. Pracuję na własne nazwisko, a porównania to już prywatne odczucia ludzi.


Wróciłeś do treningów w grudniu i masz za sobą pierwszy obóz przygotowawczy. W meczu z Aarau zdobyłeś dwa gole i przypomniałes o sobie kibicom.


- Przede wszystkim chcę być zdrowy. Strzelanie bramek jest bardzo ważne, bo z tego jestem rozliczany. Chcę wrócić do swojej dyspozycji i grać. Cel numer jeden to zdrowie. Jeżeli ono dopisze to o reszte się nie boje, jestem spokojny.

Za kilka dni wylatujecie do Hiszpanii na kolejny obóz. Na Półwyspie Iberyjskim postraszysz Ljuboję oraz Saganowskiego i pokażesz, że powrócił im konkurent do walki w ataku?


- Ja robie swoje. Rywalizacja to coś co powinno być w zespole. To czy ja na kimś wywieram presję to sprawa drugorzędna. Nie mam na to parcia. Robie swoję i patrzę na siebie, a nie czekam na gorszą formę kolegów.



W meczach sparingowych Efirsterlooy
błyszczy instynktem strzeleckim / foto: legionisci.com



Komentarze

2013-02-12 06:55:03
No i chyba wykrakaliście z tą kontuzją, z tego co czytałem to dostał kontuzji w ostatnim ze sparingów Legii, szkoda bo we wcześniejszych całkiem dobrze się prezentował.

Sanczo2013-02-05 01:19:15
Dobry wywiad panie Podleśny! Oby tak dalej.



do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski