Z autu. Zimowe przygotowania po lubelsku
2013-02-21 00:08:51 | autor: Karol Głuszek | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
To okres ciężkiej i wytężonej pracy. Czas, kiedy buduje się formę nawet na cały rok. Miesiące żmudne i nieustannie wydłużające się. Duża ilość treningów, zwiększenie obciążeń do maksymalnych. Bieganie, zajęcia na siłowni, podnoszenie ciężarów – tak w telegraficznym skrócie wyglądają zimowe przygotowania piłkarzy do rundy wiosennej. Dla większości trenerów okres bardzo ważny, pożyteczny i fajny. Dla ich podopiecznych już niekoniecznie.
Zimowe przygotowania w piłce nożnej są specyficzne i bardzo ciekawe. Mają swoje uroki. Trenerzy działają w tym okresie według wcześniej ustalonych planów. Na różnym poziomie rozgrywek są różne sposoby przygotowania drużyny do piłkarskiej wiosny. Wiele zależy od bazy i warunków. A te są bardzo różne. Co klub to obyczaj – parafrazując klasyka. Generalnie - analizując nasze lubelskie środowisko piłkarskie - bez kozery można wysunąć wniosek, iż idzie ku lepszemu. Jeszcze kilka lat temu treningi zimą ograniczały się do bardzo ciężkiej pracy w kilkumetrowym śniegu. Dodatkowo dochodziły zajęcia na siłowni lub w hali i te dla piłkarzy były chyba przyjemniejsze niż gierki na zewnątrz w białym puchu, przy kilkustopniowym mrozie. – Zgadzam się. Dziś z przygotowaniami jest lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Teraz mamy do dyspozycji coraz więcej sztucznych, pełnowymiarowych boisk. Są orliki. To wszystko jest do zniesienia. Pamiętam jeszcze, kiedy grałem w Hetmanie czy Tomasovii, to na sparingi jeździliśmy aż do Puław lub Łęcznej. A to wiadomo wiązało się z kosztami – twierdzi trener Janowianki Janów Lubelski, Andrzej Wachowicz. Podobnego zdania jest Rafał Borysiuk, gracz Orląt Radzyń Podlaski. – Teraz jest na pewno lepiej. Jest więcej boisk ze sztuczną nawierzchnią, gdzie można potrenować z piłkami. Niektóre orliki zimą są jednak zamykane. Mam wrażenie, że ma to wyglądać jedynie ładnie na zewnątrz. Dziś nawet kluby z piątej ligi grają sparingi na sztucznej trawie. Kiedyś było to jedynie marzeniem.
Patrząc na trenerów z pierwszej, drugiej, czy piątej ligi, zimą nadrzędny cel stanowi zbudowanie wytrzymałości ogólnej na cały rok. To absolutna podstawa, klucz, według którego pracują szkoleniowcy. Każdy z nich działa zgodnie z własnym planem. W wyższych ligach praca nad motoryką, siłą, szybkością odbywa się dziś z piłkami. Futbol, cała technika poszła tak do przodu. Jeszcze kiedyś w ekstraklasie piłkarze biegali po górach. Obecnie ten trend poszedł w niepamięć. Teraz wszystkie te elementy są połączone. Tak pracuje się w Puławach. - Idąc z duchem czasu, a także obserwując drużyny zachodnie, ja pracuję ze swoimi zawodnikami głównie z piłkami. Mamy bardzo dobre warunki: siłownie, dwa sztuczne boiska. Kuleje jedynie odnowa. Nasze obiekty są dobre. Teraz bez wątpienie łatwiej jest przygotować drużynę zimą. Kiedyś mecze odbywały się w śniegu, gdzie zwiększało się aspekty motoryczne. Na sztucznym boisku można popracować nad motoryką i techniką. – twierdzi Jacek Magnuszewski, trener drugoligowej Wisły.
Na danym poziomie rozgrywkowym, różna jest systematyka i natężenie treningów. W wyższych ligach zajęcia odbywają się codziennie – na pewnym etapie przygotowań – nawet i dwa razy dziennie. Większy budżet – większe możliwości. W trzeciej lidze nasze kluby trenują z reguły codziennie, dwa razy w tygodniu grają mecze kontrolne, dodatkowo wyjeżdżają na krótkie zgrupowania. U czwartoligowców proporcje treningowe są podobne, wyjątek stanowi jedynie częstotliwość sparingów oraz obóz. Wisła Puławy zimą na obóz nie wyjeżdża. Korzysta z własnych ośrodków. – Nie jedziemy na obóz, mamy wszystko u siebie. Są plusy i minusy takich zgrupowań, ale w Puławach jest wszystko to, czego potrzebujemy – mówi Jacek Magnuszewski. W piątej lidze zajęcia odbywają się dwa-trzy razy w tygodniu, plus test-mecz w weekend. – U mnie w zespole większość graczy pracuje, więc siłą rzeczy ciężko o większą częstotliwość zajęć. Trenujemy na orliku lub na śniegu. Generalnie nie mam problemu z tym okresem. Wiadomo, że lepiej jest trenować na trawiastych boiskach niż na śniegu, ale nie mam prawa narzekać. Ubolewam, że nie mam takich warunków, jak ekipy z wyższych klas. One mogą wyjechać na obóz, mają pieniądze – opowiada Paweł Sych z ŁKS Łazy. Inny ze szkoleniowców zespołu z „okręgówki” Przemysław Aftyka z Pogoni 07 Lubartów bardzo chwali sobie zimowe przygotowania. – Lubię ten okres. Trenujemy trzy razy w tygodniu. Zajęcia rozpoczęliśmy od dwóch treningów w hali, jednego na dworze. Teraz te proporcje będą odwrotnie i głównie ćwiczyć będziemy na orliku. Wszystkie gry kontrolne rozegrany na sztucznych nawierzchniach – w Łęcznej lub w Lublinie.
Generalnie nasi trenerzy przychylnie podchodzą do zimowego okresu i bardzo go lubią. Jak zgodnie twierdzą – na przestrzeni kilkunastu tygodni mogą solidnie przygotować swój zespół do rozgrywek pod kątem motoryki, taktyki oraz wkomponować nowych graczy do drużyny. – Na pewno patrzę teraz na to inaczej jako trener. Jest to czas ciężkiej pracy. Latem jest krócej i przyjemniej. Ja zimą mam problem ze studentami, bo mają sesję, nie trenują, nie mogą przyjechać na sparing – dodaje Wachowicz. – Dla nas, trenerów, to bardzo ważny czas. Ciężko mi powiedzieć czy go lubię czy też nie. Budujemy formę na cały rok. Zwiększamy obciążenia treningowe. My trenerzy możemy naprawdę dużo zrobić z drużyną – wtóruje Magnuszewski. Arutr Bożyk, trener Chełmianki, także bardzo chwali sobie ten czas. Sam – podobnie, jak i Wachowicz – jeszcze nie tak dawno był czynnym piłkarzem. Dziś jest po drugiej stronie barykady, patrzy z innej perspektywy. - Ja lubię ten wydłużony czas przebywania z zespołem z bardzo wielu przyczyn. Choćby istniejąca możliwość uzyskiwania wielu informacji o zawodnikach, drużynie. Przykładowo, gdy kształtujemy wytrzymałość metodą interwałową, która nie sprzyja pozytywnym emocjom, to oprócz rozwoju motorycznego ma miejsce trening mentalny w bardzo niekorzystnych okolicznościach, podczas którego, albo wygrywa chęć przekraczania swoich ograniczeń, albo komunikowana jest niechęć, czy niewłaściwe nastawienie do treningu. Podobnie jest w pracy nad techniką czy taktyką, które odbywają się w bardziej komfortowych warunkach. W obu tych wariantach prognozowanie przyszłości piłkarskiej zawodnika jest sprawniejsze.
Odmienna jest optyka piłkarzy na temat zimowych przygotowań. Trudno się jednak im dziwić. Istotą futbolu jest wszak gra w piłkę, nie bieganie, czy dźwiganie ciężarów. Zawodnicy, jak na profesjonalistów przystało, wiedzą, iż ten okres muszą po prostu przecierpieć i dać z siebie sto procent. Odpowiednie przepracowanie i podejście do żmudnych ćwiczeń jest jednak niezbędne. Na boisku jest później łatwiej i przyjemniej. Rafał Borysiuk nie lubi tej pory i już tęskni za zieloną murawą. – Jak większość piłkarzy nie lubię tego okresu. Przerwa trwa za długo i nie jest sprzymierzeńcem. Liczymy się z trenowaniem w trudnych warunkach, w śniegu, przy ujemnych temperaturach. Mamy taki klimat i nic na to nie poradzimy. Trenuje się dużo w hali lub orlikach, ale wiadomo – to nie to samo, co zielona trawa. Mój brat Ariel ma lepiej, ale on żyje w innym świecie. W Niemczech jest trochę łagodniejszy klimat, a i zimowy okres trwa znacznie krócej. On nie odczuł zimy, bo razem z zespołem pracowali w Turcji. U nas kluby w ekstraklasie jeżdżą na obozy za granicę i tam mogą bardzo dobrze przygotować się do piłkarskiej wiosny – twierdzi środkowy pomocnik Orląt Radzyń Podlaski.
Zimowe przygotowania drużyn z Lubelszczyzny odbywają się głównie w hali, na orlikach, sztucznej murawie. Dodatkowo siłownia, basen. Generalnie – nic specjalnego, ale jest lepiej – ten wniosek bez reguły potwierdzają wszyscy trenerzy i piłkarze z całego środowiska. W Łęcznej, Puławach, Lublinie, Zamościu, czy Tomaszowie trenują na dużych płytach ze sztuczną trawą. To duży komfort i udogodnienie dla zawodników i szkoleniowców. Łatwiej jest przećwiczyć schematy taktyczne, zgrać zespół. W niższych ligach wykorzystywane są orliki. Tutaj, możliwości przeprowadzenie zajęć, są w pewnym stopniu ograniczone. Ale nikt nie narzeka. – Orlik jest fajny. Równa nawierzchnia, można szybko pograć piłką. Poprawiamy tutaj technikę, czucie piłki. Na niższym szczeblu takie zajęcia są atrakcyjne dla zawodników – mówi Przemysław Aftyka. W Wiśle Puławy okres przygotowawczy zaczyna się nieco wcześniej. Trener Magnuszewski przed startem dał specjalne rozpiski, aby jego podopieczni nie zaczynali od zera. Ważne jest, aby piłkarze byli w ruchu, aby okres przygotowawczy rozpoczęli od pewnego poziomu. – U zawodnika, który nie robi nic przez ponad dziesięć dni, diametralnie spada wydolność. Piłkarze muszą zatem dbać o swoją kondycję, muszą się ruszać. Po powrocie do urlopach, widzę, czy moi podopieczni pożytecznie wykorzystali ten czas. – twierdzi opiekun „Dumy Powiśla”. Podobnie jest w Chełmie. Artur Bożyk w oparciu o przeprowadzone wcześniej badania, rozpisuje zajęcia swoim graczom. Uważa jednak, że piłkarze powinni całkowicie zapomnieć o piłce przez kilkanaście dni. – Według mnie piłkarz po całym roku powinien przez dwa, trzy tygodnie odpocząć nie tylko fizycznie, ale i odizolować się od piłkarskiego środowiska, które mocno angażuje emocjonalnie. Potem wdrażam zindywidualizowany plan treningowy o niskiej intensywności, który spełnia funkcje podtrzymujące i jest niezbędny z troski o bezpieczeństwo w kolejnych tygodniach.
Treningi na orlikach mają jednak również swoje wady. Przede wszystkim nie da się zgrać zespołu, przeprowadzić zajęć pod kątem gry w ataku pozycyjnym, gry obronnej. Sztuczna nawierzchnia wpływa jedynie pozytywnie na jakość zajęć i ich atrakcyjność. Grając na małym polu, zawodnicy muszą szybciej myśleć, starać się grać z pierwszej piłki, nie przetrzymywać jej. Większy natłok, miej miejsca – natychmiastowa strata piłki gwarantowana. – Ciężko przeprowadzić jest trening taktyczny. Nie stać nas jednak na to, aby dwa-trzy razy w tygodniu wyjeżdżać na treningi na pełnowymiarowe boisko ze sztuczną trawą. Dlatego każdy sparing, który tam gramy, chcemy maksymalnie wykorzystać. Tam mogę zgrać zespół – mówi Andrzej Wachowicz. – Niektórzy nie mają nawet orlika. Trzeba się cieszyć z tego, co się posiada. Takie są uroki naszej zimy – dodaje Aftyka. Fani futbolu twierdzą zgodnie– rozbrat z piłką w zimie jest za długi. W ekstraklasie trwa nieco ponad dwa miesiące, w pierwszej lidze prawie cztery miesiące, w trzeciej ponad cztery, natomiast na niższych szczeblach nawet ponad pięć miesięcy. To długo. My kibice z pogodą jednak nie wygramy...
Kij ma dwa końce? W pewnym sensie tak. Trenerzy lubią zimowe przygotowania, natomiast ich podopieczni już niekoniecznie. Opiekun Sparty Rejowiec, Zbigniew Wójcik, przytoczył nam fajną anegdotę, która w pełni oddaje, jak pożytecznym okresem - z punktu widzenia szkoleniowego - jest zima. - Kiedyś pewien trener powiedział mi: nie przejmuj drużyny latem, bo wtedy ciężko o cokolwiek. Lepiej zimą.
Komentarze
X | 2013-02-22 16:27:44 |
---|---|
Ciekawy teskt. nie bylo tutaj jeszcze czeegos takiego. | |
2013-02-21 22:58:57 | |
5 liga, Unia Rejowiec, trenujemy codziennie lecz warunkow brak | |
2013-02-21 17:04:18 | |
W Tomaszowie jest całe duże boisko ze sztuczną nawierzchnią?? Oj chyba nie. Prędzej Orlik. Jeśli się mylę to sorry, ale raczej nie. | |
brawo | 2013-02-21 16:02:36 |
brawo za material!:)) | |
do redakcji | 2013-02-21 15:24:27 |
starszych fot nie mieliście?te z hali orlat ma chyba z 5 lat |
do góry strony | powrót