Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Sobota 23 Listopad 2024
wyniki na żywo zgłoś newsa

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Kamil Rozmus: Chcę się rozwijać na różnych płaszczyznach, nie tylko sportowej

2013-10-15 15:51:30 | autor: Karol Głuszek | źródło: własne, fot. legia.com, legionisci.com « poprzedni news | następny news »


Młodzi piłkarze zwykle niewiele mają do powiedzenia, odpowiadają frazesami. On jednak wypowiada się dojrzale, mówi ciekawie. Kamil Rozmus. Zawodnik urodzony w 1994 roku w Zamościu, jeden z największych piłkarskich talentów na Lubelszczyźnie ostatnich lat. Musimy przyznać, że jesteśmy pełni podziwu dla tego chłopaka. Za ambicję, jego sposób myślenia oraz zdrowe i rozsądne podejście do życia. A to u 19-latka nie zawsze stanowi przecież regułę.

Z Rozmusem spotkaliśmy się we wtorek, w "Sports Bar" przy Łazienkowskiej 3. Dwa stoliki dalej od nas siedzieli Michał Żewłakow z Dominikiem Ebebenge, w restauracji widoczny był też Mariusz Piekarski z Piotrem Włodarczykiem.




Odnoszę wrażenie, że przyjazd do Warszawy sporo dał ci życiowo.


Sądzę, że aż tak bardzo się nie zmieniłem, od kiedy przyjechałem tutaj z Lublina. Wiadomo – Warszawa to duże miasto, każdy może się tutaj zmienić, pójść dobrą lub złą ścieżką. Nadal utrzymuję kontakty z chłopakami z Zamościa, więc na pewno nie czuję się lepszy.

Przed transferem do Legii się nie wzbraniałeś. Z perspektywy trzech lat spędzonych przy Łazienkowskiej, był to chyba słuszny i jak najbardziej uzasadniony wybór?

Grając jeszcze w Hetmanie miałem dwie oferty. Z Górnika Zabrze Młodej Ekstraklasy i z juniorów Legii. Ale z „Legionistami” byłem już umówiony wcześniej. Zdawałem sobie zresztą sprawę, iż na grę w Młodej Ekstraklasie było chyba jeszcze za wcześnie. Sam nie wiem, czy występowałbym tam regularnie, a chciałem przede wszystkim podnosić swoje umiejętności. Na tym mi zależało.

Akademia Legii jest przecież obecnie jedną z najlepszych szkółek piłkarskich w Polsce.

Moim zdaniem najlepszą. Rozmawiałem nawet z chłopakami z innych klubów i muszę stwierdzić, że jeśli chodzi o szkolenie personalne jest tą wiodącą.

Myśląc długofalowo, chcąc grać w wyższych ligach, odejście z Hetmana było w twoim przypadku chyba koniecznością? Ciężko było przecież pokazać się tam szerszej publice i sięgać po tytuły mistrza Polski, czego udało się ci dokonać już tutaj w Legii.

Kiedy prowadził nas trener Marcin Łyś, bez wątpienia byliśmy najlepszą ekipą na Lubelszczyźnie w swojej kategorii wiekowej. Próbowała gonić nas Łęczna lub Widok Lublin, ale byliśmy poza zasięgiem. Klub z czasem się rozpadł, a ja uznałem, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie gra w Legii.

Osiągnęliście chyba wówczas maksimum. Szkoda jedynie, że większość chłopaków dziś nie gra, a jeśli gra, to w trzeciej lub czwartej lidze.

Większość gra właśnie w trzeciej lidze. Moim zdaniem dwóch-trzech chłopaków mogłoby się przebić. Ale nie dano im szansy. Ja miałem to szczęście, że grałem w kadrze narodowej.

Nie masz wrażenia, że trener Łyś czy Wawer stawiali cię gdzieś ponad? Popychali do przodu?


Były komentarze typu: „Co ja robię na zgrupowaniu kadry, a nie ma tu graczy Lecha czy Arki”. Trenerzy mogli mnie na początku polecić, ale gdybym rzeczywiście był taki słaby, moja styczność z reprezentacją ograniczyłaby się jedynie do pojedynczych zgrupowań. Zagrałem z „Orłem na piersi” dwanaście meczów. Czy trenerzy mnie polecali? Musiałbym zapytać ich o to bezpośrednio. Ale według mnie to normalne. Może to było z polecenia na początku. Mimo wszystko sądzę, iż musiałem się jednak spodobać.

Jesteś „dzieckiem szczęścia”? Każdy z młodych chłopaków na Lubelszczyźnie marzy o tym, aby trafić najpierw do kadry województwa, później do kadry Polski, po czym przejść do Legii.

To zależy, bo zauważ, że na przykładu Paweł Jarosz zadebiutował już w Ekstraklasie, Marcin Flis gra w GKS Bełchatów, a Paweł Zięba ociera się o jego pierwszy skład. Ważne jest, aby trafić w dobre miejsce dla siebie. Później jest łatwiej.



W Legii zmieniła się twoja piłkarska mowa ciała. W Hetmanie grałeś na dużym luzie. Tutaj – pełna koncentracja, pilnowanie pozycji, trzymanie ustawienia.


Dokładnie. Od strony taktycznej jest duża przepaść między treningami w Hetmanie a Legii. Tutaj robi się wszystko inaczej. W Zamościu po prostu indywidualnie przewyższaliśmy wszystkich, więc zawsze jakaś jednostka pociągnęła ten zespół. W Legii już w juniorach ciąży na tobie jakaś presja. Bo Legia to klub skazany na sukces. Wiesz, ostatnio z różnych powodów przegraliśmy cztery mecze z rzędu i każdy z chłopaków, gdzieś w swojej świadomości ma, że kandydatów do gry w tym klubie jest mnóstwo, a każdego z nas za boiskowe poczynania ktoś ocenia, weryfikuje je. Muszę się pilnować, nie mogę pozwolić sobie na nonszalancję, moment nieuwagi, dekoncentracji.

To też pokazuje, jak słaby jest poziom szkolenia w klubach na Lubelszczyźnie.


Nie ma u nas żadnego klubu w Ekstraklasie. Jedynie Górnik Łęczna występuje w pierwszej lidze, ale tam też nie zawsze stawia się na wychowanków. A każdy młody chłopak mając ofertę z lepszego klubu, w którym widzi perspektywę rozwoju, wyjeżdża z regionu.

Ta twoja postawa na boisku nie wynika obecnie też z tego, że w Hetmanie byłeś najlepszy, a tutaj – nie umniejszając twojej osobie – jesteś po prostu jednym z wielu? Sam musisz się podporządkować do pewnych założeń, nie masz na boisku wolnej ręki.

W Hetmanie grałem na środku obrony, na lewej obronie bądź jako defensywny pomocnik. W Legii na początku próbowano ustawiać mnie jako stopera, lecz z czasem stwierdzono, iż jestem za niski i przekserowali mnie na lewą obronę. Był jasny przekaz – w juniorach poradzisz sobie na środku, ale w szerszej perspektywie na lepsze wyjdzie ci gra na boku. Zgadzam się. Tutaj nie mogę pozwolić sobie na ani trochę luzu. Każdy z nas w kolejnym meczu ma pewne założenia do spełnienia. Układ jest prosty – jeśli się z nich wywiązujesz – trenerzy na ciebie stawiają, a jeśli nie – trafiasz na ławkę.

W Legii dużą wagę przywiązuje się też do nauki.

Legia ma podpisaną umowę z jednym z liceów na Bielanach. My, jako rocznik 1994, chodziliśmy wszyscy razem do jednej klasy w szkole średniej. Jeśli ktoś chciał się uczyć, osiągać dobre wyniki, nie było z tym żadnego problemu. Natomiast dla osób mniej uzdolnione intelektualnie żaden z nauczycieli nie robił jakiś większych problemów. Wystarczyło regularnie chodzić na zajęcia i minimalnie się do nich przykładać.

W szkole zawsze wybijałeś się ponad przeciętność i należałeś do uczniów uzdolnionych.

Lubię czytać o rzeczach, które mnie ciekawią. Nauka nie sprawiała mi nigdy problemów. Interesuję się historią (na wywiad Kamil przyszedł z czasopismem „Historia Do Rzeczy”, przyp. red). Zawsze miałem średnią powyżej 4.0.

Teraz nadal kontynuujesz naukę. Zapisałeś się na studia.

Studiuję Finanse i Rachunkowość na Uniwersytecie Warszawskim.

Ktoś z tej ekipy, z którą chodziłeś do jednej klasy w liceum, poszło podobną ścieżką, wybierając szkołę wyższą?

Tak. Łukasz Turzyniecki z Krasnegostawu wraz z dwoma kolegami z Legii studiują ekonomię na Uczelni Łazarskiego. Jest też zawodnik, który rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, dwóch chłopaków wybrało Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jak widać, każdy chce rozwijać się nie tylko pod kątem sportowym.

Generalnie w Legii podjęcia studiów przez piłkarzy zaczyna powoli stawać się regułą.

To dobrze. Jestem tego zdania, iż jeśli ktoś ma predyspozycję i trochę oleju w głowie, powinien to wykorzystać i nie ograniczać się jedynie do gry w piłkę. Z tego co wiem, to na przykład Michał Kopczyński bardzo dobrze radził sobie na Uniwersytecie Warszawskich. Jeśli ktoś chce, to jak najbardziej można. Nauka jest potrzebna, bo dziś z kadry rezerw Legii może dziesięciu z nas będzie grało w piłkę na poważnym poziomie. Takie są fakty, nie ma czego ukrywać. Trzeba szukać czegoś dodatkowego. Dla mnie studia są też w pewnym stopniu zabezpieczeniem na życie, alternatywą, planem B.

Ty zawsze byłeś ambitny. Słyszałem na przykład, że podczas pobytu w gimnazjum w Lublinie, w wolnej chwili, kiedy twoi koledzy nie stroili od wygłupów, sam siadałeś gdzieś z boku i czytałeś na przykład lekturę.

Jestem introwertykiem. Lubię chodzić swoimi ścieżkami. Niektórzy śmieją się ze mnie, że mam swój świat (śmiech). Wiadomo – gimnazjum to dość specyficzny okres, kiedy działo się dużo. W tej grupie nie byłem dowodzącym. Patrzyłem bardziej z boku na to, co robią inni. Nie było tak, iż się wygłupiałem. Oj, dużo tych ciekawych rzeczy działo się wówczas w Lublinie.


Na przykład?


Wyrzucanie kwiatków przez okno, rzucanie w siebie książkami.

W internacie, tak?

Nie, w szkole na lekcjach. W liceum już tak nie było, ale zdarzały się różne śmieszne incydenty, może nie aż tak dosadne.

W Legii przez jakąś wpadkę ponosiliście konsekwencję czynu?

Zdarzyły się zawieszenia, były afery. Wyjaśniał je dyrektor akademii odpowiadający za szkolenie. On potrafił postawić do pionu, ale też wytłumaczyć. Jeśli ktoś coś spieprzył, zawsze była na to jakaś reakcja.

Tobie chyba daleko było od tych wybryków.

Tak, ja nigdy nie robiłem aż takich rzeczy w szkole. Nawet jeśli chodzi o picie alkoholu, czy dewastowanie rzeczy, to nigdy mi się to nie zdarzyło. Potrafię jedynie czegoś zapomnieć lub coś zgubić.

Ogólnie sprawiasz wrażenia gościa, który po treningi bierze szybko prysznic, pędzi do galerii handlowej, a w domu gra na Playstation. Wyglądasz bardziej na osobę oczytaną, co skądinąd pomaga ci w kontaktach międzyludzkich.

Jeśli ktoś czyta dużo, to tym lepiej dla niego. Do galerii nie lubię chodzić. Mnie to po prostu nie kręci. Wolę spędzić czas w domu z dziewczyną. A gry komputerowe mnie interesują. Dużo o nich czytam, lubię wgłębić się i zapoznać z nowymi technologiami. Teraz na przykład czytam książkę Marka Webbera. Od jakiegoś czasu poszedłem w stronę lektur, które mnie rozwiną.

W szatni między sobą podrzucacie sobie jakieś tytułu? W pierwszym zespole jest to dość popularne.

W rezerwach większość chłopaków czyta z reguły biografie trenerów i piłkarzy. Ja do sportowych lektur zasiadam rzadko. Wolę inne tytuły.


W Legii sięgnąłeś po tytuł mistrza Polski juniorów, w Młodej Legii nie grałeś, byłeś jedynie w kadrze. Dopiero teraz otrzymujesz tak naprawdę szansę w drugim zespole.


W pierwszej liceum zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski juniorów, latem tego roku sięgnęliśmy już po mistrza. Odnoszę wrażenie, że w drugiej liceum straciłem rok. Zahamował się wtedy mój rozwój. Klub miał problemy ze zgłoszeniem nas do ligi w związku z reorganizacją. W trzeciej liceum ocierałem się o skład Młodej Legii, ale trener miał swój skład i go się kurczowo trzymał. Tylko wtedy Kuba Arak strzelał na potęgę, więc dostawał szansę.

Generalnie ciężko było w poprzednim roku przebić się w Młodej Ekstraklasie?

Tak naprawdę nie dostałem tam szansy.

Szansę dostawali raczej ci, którzy kończyli wiek juniora. Tak jak na przykład twój rocznik w tym sezonie, kiedy zostaliście włączeni do rezerw Legii.

Zgadza się. Teraz skład rezerw opiera się głównie na młodych chłopakach. Chociaż często grają z nami piłkarze z pierwszego zespołu, którzy dostają mniej szans od trenera Urbana.


Bieżący sezon może być dla ciebie sezonem przełomowym? Takim, w którym okrzepniesz, poczujesz ten klimat seniorskiej piłki.

Jest duży przeskok między grą w juniorach a seniorach. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że będzie łatwiej. U zawodnika doświadczenie i pewna rutyna gry są bardzo ważne. W tym roku chciałbym grać jak najlepiej i zagrać gdzieś wyżej niż w trzeciej lidze. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jeżeli będę za słaby na Legię, poszukam miejsca gdzie indziej.

Wiele młodych zawodników, nie widząc szans na grę w pierwszej drużynie idzie właśnie tą drogą o której wspomniałeś i decyduje się na wypożyczenie. Zimą bardzo poważnie interesowała się tobą puławska Wisła. Działacze Legii nie podjęli rzekomo nawet rozmów z „Dumą Powiśla”.

Mój menadżer przedstawił mi taką ofertę. Wcześniej była też oferta z Wisły Płock. Sama Legia chciała, abym przeszedł do Zagłębia Sosnowiec, ale ten kierunek mnie nie interesował. Oferta z Puław przyszła trochę za późno. Miałem w Warszawie ustalone już studia i mieszkanie. Nie chciałem komplikować sobie życia. Teraz nie gram w Wiśle, ale nie ukrywam, że za pół roku lub rok, mógłbym tam przejść.

To pokazuje, że chcesz się rozwijać.

Oczywiście, bo jeśli miałbym siedzieć tutaj na ławce, wolę grać w mniej sławnym klubie. W ciągu kariery zawodnik musi zarobić na swoje życie.

Z gry w rezerwach Legii udaje się tobie utrzymać samemu, bez pomocy rodziny?

Polityka klubu jest zdrowia. Nikt nie chce nasz oszukać. Ja jestem dziś w stanie sam opłacić mieszkanie i zapłacić za studia.

Sam wykonujesz podstawowe czynności domowe?

Nie mam problemu zrobić prania, czy coś ugotować. Po treningu mamy zapewnione obiady. Drugi posiłek zjadam na mieście lub na uczelni. Wieczorem przyrządzam sobie jakąś kolację, już w domu.

W Akademii mieliście zajęcia z psychologami?


Były spotkania z dwoma psychologami, ale były one dobrowolne. Mogliśmy na nie chodzić, bądź nie. Ja na nie uczęszczałem. Rozmawialiśmy o poprzednich meczach, robiliśmy swoją ścieżkę rozwoju.


Pomogły ci one? Wyniosłeś coś z nich?

Dały mi one pewność siebie, ukierunkowały mnie. Uzmysłowiłem sobie, że w piłce ważne i potrzebna jest cierpliwość. Każdy chłopak w wieku 16-17 lat chciałby od razu grać w Ekstraklasie. Tak się nie da. Są tylko pojedyncze tego przykłady.


Ten sezon w III lidze jest dla was słaby – nie ukrywajmy. Zaczęliście dobrze, ale później, z meczu na mecz, było coraz gorzej.


Mieliśmy chociażby tę passę czterech meczów bez wygranej. Wygraliśmy ostatnie spotkanie w lidze (4:0 z Sokołem Aleksandrów Łódzki, przyp. red.), ale nie ukrywam, że w tym meczu był duży zaciąg z pierwszej drużyny. Nasza słaba postawa wyglądała z różnych względów. Może brakowało koncentracji, takiego ducha zespołu? Mamy w kadrze zawodników z Brazylii, Egipcjanina, dołączani zostali zawodnicy z „jedynki”. Ciężko było o ten team spirit. Wzięliśmy się jednak za siebie. Widać to po nastawieniu na treningach. Musimy się odkuć w tabeli.

Trener Banasik powiedział ostatnio, że po tych dwóch mistrzostwach Młodej Ekstraklasy urośliście w piórka i to was w pewnym stopniu zgubiło.

Część piłkarzy sięgnęła po mistrza Młodej Ekstraklasy, my zdobyliśmy mistrzostwo Polski juniorów i spodziewaliśmy się, że na trzecim froncie poradzimy sobie bez problemu. Potrzeba pokory. Kluczową rolę w trzeciej lidze odgrywa walka i zaangażowanie. My też musimy dawać siebie sto procent w każdym meczu.

Jest taka przepaść między Młodą Ekstraklasą a III ligą? Bo wiele osób tak uważa. Co więcej – widać to po zawodnikach, którzy przychodzili z Młodej Ekstraklasy do klubów w trzecioligowych na Lubelszczyźnie. Oni kompletnie nie wnosili nic do zespołu.

W Młodej Ekstraklasie grało się o nic. Zwycięska drużyna otrzymywała czek, ale nie było jakiegoś splendoru za mistrzostwo. Drużyna nie może ani spaść, ani awansować, więc grano bez większej presji. W trzeciej lidze zawodnicy grają już o pieniądze na życie, więc ten poziom zaangażowania jest diametralnie inny.

Ile dajesz sobie czasu na przejście do pierwszej drużyny, czy w kategorii „jedynki” jeszcze nie myślisz?

Wielu chłopaków mówi sobie, że za pół roku lub rok przejdzie do pierwszej drużyny. Ja na razie się nie napalam. W „jedynce” jest duża rywalizacja, presja. Każdy chciałby zagrać w dorosłej Legii, a jeśli mi się nie uda, poszukam sobie miejsca w innym klubie. Odpowiadając kluczowo na pytanie – chciałbym za rok lub półtorej na grę w Ekstraklasie bądź pierwszej lidze.

W przypadku młodego chłopaka normalne są wahania formy. Ewolucja dobrej dyspozycji może nastąpić w każdej chwili. Gorzej jest później z utrzymaniem stabilizacji, bo z reguły w przypadku tej większej piłki wygląda to dość sinusoidalnie.

Wielu młodych zawodników ma właśnie takie skoki formy. Było i jest wiele takich przypadków. To jest niestety u nas normą. Ja chcę dziś grać w rezerwach i pokazywać się z jak najlepszej strony. Liczy się to, co tu i teraz.

Ariel Borysiuk powiedział kiedyś, że młodych chłopaków w Warszawie gubi pokusa i pierwsze większe pieniądze. Jego w pewnym okresie one zgubiły. Grając nawet w rezerwach Legii może chyba odbić „sodówka”, chociaż wasze gaże nie są jakoś kosmicznie wysokie.

To nie jest tak, że piłkarz się nie może napić lub zabawić. Robią to przecież nawet najlepsi zawodnicy na świecie. To zależy od charakteru. Jeśli czujesz, że jesteś w stanie pójść w środę na imprezę, a w piątek zagrać dobry mecz, to jest to wola danej jednostki. Każdy ma swoje życie. Wiadomo – jeśli ktoś przesadza - drużyna powinna zareagować. Nie grasz na boisku sam, lecz w jedenastu. Każdy od czasu do czasu gdzieś wyjdzie. Ja w przeciągu roku trzy-cztery razy pójdę się zabawić. Trzeba tylko znać swój umiar.



Tagi: AMSPN Hetman Zamość;  Ekstraklasa;  Górnik Łęczna;  II liga;  Rozgrywki młodzieżowe;  Wisła Puławy;

Komentarze

2013-10-20 23:31:04


dzuad2013-10-16 19:41:25
Kur.. sam idz chlej patalachu trenuj trenuj trenuj romus! Ps na browarki bedziesz mial jeszcze czas!

Fidler2013-10-15 17:18:37
Rosół nie ***** tylko dawaj do nas na browara :D



do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski