Gdy dodaliśmy wczoraj rozkład meczów środowych i czwartkowych, jeden z czytelników napisał w komentarzu, że meczem kolejki w trzeciej lidze będzie spotkanie Resovii ze Stalą Kraśnik. Jasne, każdy może mieć swoje zdanie i my je szanujemy. Dla nas było jednak to stwierdzenie zbyt pochopne. Dlaczego? Z prostego powodu. Kraśniczanie nie mają , jako zespół, tyle jakości, aby zwojować trzecioligowe rozgrywki. Pojedyncze nazwiska w osobach Matysiaka, Packa czy Drozda tej drużyny przecież nie zbawią. To spotkanie zapowiadało się bardziej na jednostronne widowisko i rzeczywiście ono takie było.

Skorzystaliśmy z relacji wideo prowadzonej przez Internetową Telewizję Kraśnik i przez dziewięćdziesiąt minut oglądaliśmy transmisję z Podkarpacia. Tak, tak – od czasu do czasu przerzucając w drugiej połowie na Superpuchar Niemiec, jesteśmy szczerzy. Nie będziemy oryginalni jeśli napiszemy, że oka nie oszukasz. W Rzeszowie grali przecież amatorzy, w Dortmundzie profesjonaliści.

Kibice zbyt wcześnie zachłysnęli się wygraną Stali na inaugurację z Tomasovią. W sobotę kraśniczanie nie pokazali zbyt wiele, ale wygrali. W Rzeszowie deja vu niestety nie było. Postawa Stali, delikatnie rzecz ujmując, nie należała do najlepszych. Niepewni w defensywie, bez błysku w ataku. Resovia wyglądała na tle rywala jak prawie profesjonalna drużyna przeciwko jedenastu gościom, biegającym za piłką bez ładu i składu.

Z tego meczu zapamiętamy najbardziej drugą bramkę dla „Pasiaków”. Naprawdę rewelacja. Takich zagrań nie ogląda się na co dzień w trzeciej lidze. Kapitalne podanie Karola Skuby do Szymona Kalinieca. Inna sprawa, że obrońcy Stali w tej sytuacji byli kompletnie pogubieni. Nie trzymali linii, każdy stał tam, gdzie chciał.