Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Piątek 29 Marzec 2024
wyniki na żywo mobilna wersja portalu

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Przeciąganie liny

2014-10-03 10:28:19 | autor: Kamil Kmieć | źródło: własne « poprzedni news | następny news »


Misja Tomasza Orłowskiego w Tomasovii Tomaszów Lubelski dobiegła końca. W minionym tygodniu na stanowisku trenera „niebiesko-białych” zastąpił go Jan Złomańczuk, w przeszłości piastujący już tę funkcję. Zarówno były już szkoleniowiec tomaszowian, jak i obecny prezes klubu, Dionizy Hałasa, widzą całą tę sytuację zgoła odmiennie.

O decyzji włodarzy TKS-u pisaliśmy kilka dni temu. Czarę goryczy przelała ostatnia wyjazdowa porażka tomaszowian z Lublinianką Lublin 1:2, która to przed 9. serią spotkań zajmowała ostatnią, 18. lokatę w trzecioligowej tabeli. Tomasovii nie wiedzie się od początku sezonu. 9 punktów w zaledwie 10 meczach, dopiero 13. miejsce w tabeli to wynik mocno rozczarowujący. Wielu liczyło na to, że wyniki przyjdą z czasem, tak jak było przed rokiem, kiedy to tomaszowska drużyna z każdym kolejnym spotkaniem „rozkręcała się” i po pewnym czasie wskoczyła na odpowiednie tory. Niestety, to nie nastąpiło. – Brakowało jakichkolwiek postępów lub utrzymania pewnego poziomu. Było to już widoczne od początku rundy, otrzymywaliśmy sygnały od osób związanych ze sportem, że coś jest nie tak. Nawet od zawodników można było usłyszeć, że chcieliby trenować więcej i z większym obciążeniem. Doszło do sytuacji, że drużyna staczała się po równi pochyłej. Można grać raz lepiej, raz gorzej, ale gdy tendencja spadkowa się utrzymuje przez dłuższy czas, to jest to niepokojące. Zdaję sobie sprawę z tego, że była to bolesna decyzja, bo wiele osób sympatyzuje z trenerem Orłowskim, ale przecież działamy społecznie, wydajemy publiczne pieniądze i nie chcemy, żeby szły na marne. Nie reprezentujemy niczyjej opcji, reprezentujemy po prostu Tomasovię – ocenił prezes Dionizy Hałasa.

Trener Tomasz Orłowski cierpiał na deficyt zawodników – to wiemy nie od dziś. W momencie gdy zespół dopadły kontuzje, 58-letni szkoleniowiec musiał stawiać na juniorów, którzy zamiast stanowić dopełnienie drużyny, zostali postawieni przed ogromnym wyzwaniem. To oni zmuszeni byli brać na siebie odpowiedzialność i stanowić o sile Tomasovii. Niektórych ta rola mocno przerosła. - Koszty były maksymalnie przycięte. Prezes Hałasa nie zezwolił na żadne transfery, stwierdził, że jeśli chce nowe twarze, to muszę sięgać po juniorów. Problem polegał na tym, że wszystkich najlepszych zdołałem już „wyciągnąć”, a więcej ich nie było. Mało tego, jeszcze przed 31 sierpnia odeszło dwóch graczy: Przemysław Orzechowski i Waldemar Kozyra. Pierwszy zasilił juniorów Stali Mielec, drugi ze względu na pracę zawodową nie mógł jej pogodzić z treningami w naszej drużynie – podkreślił trener Orłowski, jednocześnie kontynuując wątek kadrowy.

- Jeżeli wypada mi w pewnym momencie ze składu Mateusz Bojarczuk, Marcin Żurawski oraz Łukasz Chwała i tym samym zostaję z dwoma obrońcami, to zmuszony jestem postawić na Damiana Karwackiego na prawej obronie. Tak było w meczu z Lublinianką. To dobitnie świadczyło o naszej wąskiej kadrze. Nie miałem ponadto do dyspozycji kontuzjowanego Ihora Paskiwa, kolejnego naszego kluczowego zawodnika. Jeżeli dodam do tego brak formy innych graczy, to rysuje nam się nieciekawy obraz. Łukasz Bartoszyk mocno pracuje nad sobą, do jego zaangażowania na treningach nie można mieć zastrzeżeń, ale przez tę rundę popełnił tyle błędów, że można by nimi obdzielić nawet kilka sezonów. To, co się stało w Rzeszowie, gdzie przegraliśmy 0:5, nie przytrafiło mu się chyba nigdy. Ostro „wyhamował” Kamil Groborz, który poszedł nieco w złą stronę. Do czasu, gdy w zespole była rywalizacja, Kamil grał na wysokim poziomie. Teraz, gdy nie miał praktycznie konkurencji, bardzo obniżył loty. Z kolei Norbertowi Raczkiewiczowi zdarzały się takie okresy, że nie chciało mu się trenować, a w pewnym momencie myślał nawet o zakończeniu kariery. Zmuszony byłem posadzić go na ławce rezerwowych, aby zrozumiał pewne rzeczy, bo dla mnie był i jest najlepszym zawodnikiem tego zespołu. Gdy nie ma konkurencji w zespole i gra się praktycznie tą samą jedenastką, efekty są takie, jak na załączonym obrazku.

Tomasz Orłowski nie poprowadzi już drużyny Tomasovii w dalszej części sezonu 2014/2015.

Prezes Dionizy Hałasa jak najbardziej zgadza się z tezą, że kadra była szczupła, ale… - Proszę zauważyć, że wyjściowy skład na rozpoczęcie rundy był znacznie mocniejszy niż w poprzednim sezonie, a jednak wyniki były wtedy o wiele lepsze. Odnoszę wrażenie, że wówczas zawodnicy być może „jechali na gazie” z poprzedniego trenera. Ich wytrenowanie, wydolność były wynikiem pracy właśnie poprzedniego szkoleniowca. Tutaj niestety ta równia pochyła nie dawała nadziei, to było widać. Rozmawialiśmy również z zawodnikami, którzy sygnalizowali 3-4 mecze przed rozstaniem z trenerem Orłowskim, żeby poczekać jeszcze 2-3 mecze i zobaczyć, co się stanie. Liczyliśmy na to, że pojawi się ta jaskółka nadziei, że między trenerem, a zawodnikami znowu pojawi się „chemia”, co pobudzi do poprawy. Dzisiaj sytuacja jest taka, że jesteśmy w przededniu reformy rozgrywek III ligi. Ta liga będzie bardzo mocna za rok i wejdą do niej same najmocniejsze drużyny. Chcielibyśmy się znaleźć w tym gronie, bo po spadku ciężko będzie do niej wrócić.

O zwolnieniu trener Orłowski dowiedział się we wtorek, 23 września po rozmowie, którą odbył ze swoimi podopiecznymi. – Spędziłem z nimi jakieś 45 minut i zadałem im proste pytanie: czy chcą dalej ze mną pracować? Nie usłyszałem słowa sprzeciwu. Parę godzin później usłyszałem, że nie jestem już szkoleniowcem TKS-u – przyznał Orłowski. - To nie była pochopna decyzja – zaprzeczył prezes Hałasa. – Trudno powiedzieć, czy jest ona dobra czy nie, ale w mojej ocenie bezczynność byłaby jeszcze gorsza. Nie było to dla nas łatwe. Jednak gdy słyszę, że na łamach jednej z gazet pan Orłowski twierdzi, że nie wie, za co został zwolniony, to utwierdza mnie to w przekonaniu, że decyzja była chyba trafna – stwierdził Hałasa.

Jego słowa wcale nie dziwią trenera Orłowskiego. Mało tego, jest on zdania, że z klubem mógł pożegnać się już dużo wcześniej. – Taka nagonka prezesa na mnie trwa już od jakiegoś czasu. To prawda, w pewnych kwestiach nie było nam po drodze, czekano na moje najmniejsze potknięcie, żeby rozwiązać ze mną umowę. Uważam, że zadecydowano o tym pod wpływem chwili, ale jak powszechnie wiadomo, to prezesi rządzą klubami i oni podejmują, wraz zarządem, takie właśnie decyzje. W marcu bieżącego roku, gdy tuż przed startem ligi przegraliśmy 1:4 z AMSPN Hetman Zamość, gdzie praktycznie nie mieliśmy składu, po cichu zebrał się zarząd i już wtedy debatowano, czy mnie nie zwolnić. Później przyszła liga, wygraliśmy sporo meczów i temat ucichł. Latem prezes Hałasa nie kwapił się z podpisaniem nowej umowy. Mając zaplanowany urlop postawiłem sprawę na ostrzu noża: albo podpisuję go teraz, albo w ogóle. Nie ukrywam, że miałem propozycję z innych klubów, w których mógłbym nawet lepiej zarobić, ale obiecałem chłopakom, że zostanę. Ostatecznie parafowano ze mną umowę – powiedział Orłowski.

Gdy piłkarzom Tomasovii kończyły się kontrakty, urodzony w Jaśle absolwent AWF-u Warszawa już w maju rozmawiał z zarządem na temat ich przedłużenia. To miało zapewnić spokój w trakcie przygotowań do sezonu 2014/2015. Temat ciągnął się w nieskończoność i istniała groźba, że wielu graczy po prostu znajdzie sobie nowych pracodawców. - Na zebraniu zarządu złożyłem wniosek o rozmowę z zawodnikami w sprawie przedłużenia umów. Osobiście rozmawiałem z nimi na ten temat wcześniej i wszyscy wyrazili chęć dalszej współpracy. Chciałem to załatwić jeszcze przed moim urlopem, żeby później w skupieniu przygotowywać się do rozgrywek. Gdy wróciłem do kraju 10 lipca okazało się, że zarząd nie kontaktował się z żadnym z nich i tym samym miałem do dyspozycji tylko 8 piłkarzy. Co niektórzy zaczęli już rozglądać się za nowymi klubami, bo widzieli, co się święci. Na ostatni sparing przed startem ligi powiedziałem, że do Zamościa wezmę tylko tych, co mają kontrakty. Koniec końców pojechaliśmy w 11 zawodników, w tym 4 juniorów. Dopiero to dało do myślenia władzom klubu, zrozumiano, że przedłużenie umów jest niezbędne.

Prezes klubu, Dionizy Hałasa, stoi na stanowisku, że między Tomaszem Orłowskim, a piłkarzami, coś się wypaliło. Fot. własne

Decyzja włodarzy Tomasovii w żaden sposób nie może wpłynąć na ogólną ocenę poczynań trenera Tomasza Orłowskiego. Przed rokiem, gdy z marszu przejął drużynę na kilka dni przed startem rozgrywek, wielu wróżyło rozpaczliwą walkę o utrzymanie. To, co się stało w kolejnych miesiącach, przeszło najśmielsze oczekiwania. Na finiszu rozgrywek tomaszowianie zajęli miejsce na najniższym stopniu podium, udowadniając w wielu meczach, ze potrafią grać radosną, ofensywną piłkę. - Udało nam się zrobić super wynik. Z pewnością mieliśmy trochę szczęścia, ale też wychodziło nam sporo pojedynków. Graliśmy na luzie, bo mieliśmy pewne utrzymanie i prezentowaliśmy się naprawdę fajnie. Tomaszów jest miastem, które bardzo polubiłem, a może i nawet coś więcej… Mam tu dużo przyjaciół i to nie jest tak, że będę palił za sobą mosty. Nowemu trenerowi, Janowi Złomańczukowi osobiście przekazałem zespół, porozmawiałem z nim o mocnych i słabych stronach drużyny. Na wszystkie jego pytania związane z klubem odpowiedziałem bez najmniejszego zawahania. Jakiś tam niesmak pozostał, najbardziej żałuję tego, że zarząd nie starał się w ogóle mi pomóc. Przed meczem z Lublinianką w tabeli za nami było sześć ekip i w żadnej nie zwolniono trenera. Mimo wszystko życzę Tomasovii jak najlepiej, to samo powiedziałem trenerowi Złomańczukowi – zakończył Tomasz Orłowski.

Skoro już do tablicy wywołaliśmy nowego „coacha” tomaszowian, to warto o nim napisać parę słów. Jan Złomańczuk urodził się 21 maja 1950 roku w Komarowie. Posiada licencję UEFA-PRO, w przeszłości trenował m.in. Motor Lublin, Stal Mielec, GKS Bełchatów, Wigry Suwałki oraz Wisłę Płock. Ostatnio był zatrudniony na stanowisku szkoleniowca AMSPN Hetman Zamość. - Trener Złomańczuk ma dwie cechy, które są nam teraz potrzebne. Po pierwsze bardzo duże doświadczenie, w końcu trenował zespoły z Ekstraklasy i I ligi oraz ogromną pracowitość. Jest to tytan pracy, co powinno przynieść pożądany efekt. W ostatnim meczu z Karpatami Krosno można było dostrzec lekkie zmęczenie, bo w poprzednim tygodniu zawodnicy dostali większy wycisk na treningach, ale było widać, że z jednym z faworytów do awansu do II ligi radziliśmy sobie całkiem nieźle. Gdyby nie przestrzelony karny, wynik byłby prawdopodobnie przyzwoity – ocenił nowego trenera prezes Dionizy Hałasa.



Komentarze

2014-10-06 16:39:57
Ciekawe ... czy "nad" prezes Tomasovii ...autoryzował wypowiedź Pana Dionizego he he???

442014-10-03 21:56:23
Cytat z artykułu "w ostatnim meczu z Karpatami Krosno można było dostrzec lekkie zmęczenie, bo w poprzednim tygodniu zawodnicy dostali większy wycisk na treningach". Po następnych treningach nie będą mogli chodzić , nie mówiąc o graniu.

Obserwator 3 i 4 ligi2014-10-03 14:12:02
Nagłe zmiany trenerów mają złe i dobre strony ,ważne żeby prezesi robili takie zmiany w cywilizowany sposób i żeby powód zwolnienia był ewidentny.Pilkarzyki z takich 3 lig często skarżą na trenerów do prezesów, a to że zbyt wiele wymaga,a to że zbyt mało trenują - co niektórzy przyczyny słabej gry upatrują wszędzie ale nie w sobie .Taka sytuacja była np. w Lubliniance gdzie kilku piłkarzom nie pasował 2 trener bo wymagał i żądał na treningach tak jak to się robi w poważnej piłce. Wielu zawodników jednakże w 3 ,a nawet 4 ligach chciałoby brać wynagrodzenie jak w piłce zawodowej ,a dawać z siebie tyle co amatorzy ale niestety tak się nie da, do niczego dobrego to nie prowadzi. Jeżeli to zawodnicy będą wybierać trenerów i sposób trenowania wyników nie będzie.... Muszą to niestety najpierw zrozumieć prezesi ,a wtedy przyjdzie czas i na zawodników bo wielu traktuje trenning jak zabawę.



do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski