I i II liga w podsumowaniu weekendu
2011-10-04 11:32:12 | autor: KD | źródło: własne / fot. gksbogdanka.com.pl | « poprzedni news | następny news » |
„Kalendarz czy umiejętności?”
Łęczyński GKS Bogdanka znów na podium, ba! Nawet na miejscu dającym awans do Ekstraklasy ! W ubiegły weekend podopieczni Piotra Rzepki odnieśli szóste zwycięstwo na własnym obiekcie, pokonując Polonię Bytom 2:1. Już w 19. Minucie gospodarze objęli prowadzenie. Przed polem karnym faulowany był Nildo, a ładnym uderzeniem z rzutu wolnego piłkę w bramce umieścił Łukasz Pielorz. Kilkanaście minut później goście wyrównali. Do bramki po podaniu Jeana Paulisty trafił reprezentant młodzieżówki Jakub Świerczok. Druga połowa toczyła się pod dyktando miejscowych. Starania przyniosły efekt w 73. Minucie. Swojego dziesiątego gola zdobył najskuteczniejszy piłkarz I ligi – Nildo. GKS, co powtarzamy od kilku tygodni, spisuje się nadspodziewanie dobrze. Należy jednak wspomnieć o tym, że łęcznianie rozegrali najmniej meczów wyjazdowych ze wszystkich zespołów w stawce, zaledwie 4 (bilans 1-1-2, 6:7). Z kolei mecze u siebie to na dzień dzisiejszy spotkania z drużynami z miejsc 10-18. Czy tak dobry rezultat to efekt ustalonego kalendarza czy to obraz faktycznych umiejętności drużyny ? Przed GKS-em cztery trudne mecze (Pogoń, Warta, Piast, Sandecja). Jeśli po tych spotkaniach Bogdanka wciąż będzie w czołówce to doszukiwanie się okoliczności sprzyjających drużynie stanie się nonsensem, a sen z powiek kibicom może spędzić tylko ewentualne odejście najlepszego snajpera do któregoś z Ekstraklasowych zespołów.
„Bez Ihora ani rusz”
Motor już w piątek udał się na mecz do Pruszkowa z tamtejszym Zniczem. Mecz, który wydawał się trudny, nie ze względu na pozycję gospodarzy w tabeli, ale fakt, że lublinianie pojechali bez swojej największej gwiazdy Ihora Mihałewskiego, zdobywcy 6 goli. Do tej pory drużyna Modesta Boguszewskiego grała bez wspomnianego napastnika dwukrotnie i dwukrotnie nie udało jej się wygrać na własnym obiekcie (0:0 z Puszczą i 1:1 z Garbarnią). Tym razem mecz zakończył się wysoką porażką 1:4, a gospodarze już do przerwy prowadzili trzema bramkami. Jak ważny jest Mihałewski, nie trzeba przekonywać nikogo kto widział choć jeden mecz Motoru z jego udziałem w bieżącym sezonie. Pomimo tego, że jeden piłkarz nie stanowi zespołu to są tacy zawodnicy, którzy swoją grą i często charakterem, odciążają pozostałych i wydatnie wpływają na wyniki. W Pruszkowie autorem honorowego gola był Ołeksandr Temeriwski. Za tydzień lublinianie podejmą chimeryczną Stal Stalowa Wola. Na ten mecz nikogo specjalnie motywować nie trzeba, od dawna wiadomo, że obydwa zespoły nie pałają do siebie miłością. Pytanie czy siła rażenia będzie wystarczająca. Nie jest jeszcze określone jak długo trwać będzie kara najlepszego snajpera za czerwoną kartkę w meczu z puławską Wisłą. – W czwartek zbierze się Wydział Dyscypliny PZPN. Wydaje się, że będzie to dwa mecze lub więcej, ale według nas to zbyt surowa kara. Dlatego pojedziemy do Warszawy i będziemy starali się to jakoś „odkręcić” – szczerze przyznaje kierownik lubelskiej drużyny Siergiej Michajłow.
„Co ja mogę powiedzieć? Kompromitacja”
Jeszcze bardziej marsowe miny mają piłkarze puławskiej Wisły, którzy przegrali z outsiderem rozgrywek Sokołem Sokółka 1:2. Goście już po dwudziestu minutach mieli dwubramkową zaliczkę. Wisła grała słabo, bez pomysłu i wyraźnej koncepcji. Poza linią ataku niemal każde spotkanie puławianie zaczynają w innym ustawieniu, a zmiany dotyczą zarówno linii obrony jak i pomocy. Tym razem wzorem spotkania w Suwałkach obok Mikołaja Skórnickiego zagrał w środku obrony Adam Mróz i nie było to najszczęśliwsze rozwiązanie. Po faulu tego ostatniego arbiter podyktował rzut karny dla Sokoła wykorzystany przez Kamila Wojtkielewicza. Bramkę kontaktową zdobył Łukasz Giza, ale to był tylko śpiew przez łzy. Trzy punkty ku zaskoczeniu wszystkich pojechały do dalekiej Sokółki. Patrząc z boku na sytuację w Wiśle nie można oprzeć się wrażeniu, że coś się we wzorowo funkcjonującej maszynie zacięło. Trochę nerwowych ruchów przy zestawianiu meczowej kadry, trochę nieporozumień między zawodnikami na boisku i chyba też nieco przespany letni okres transferowy dają się puławianom we znaki. Druga liga wymaga większego przygotowania w tym zakresie, wszystko toczy się dużo szybciej niż w lidze trzeciej. Inne są obciążenia, dużo dalsze wyjazdy. Dodatkowo wspomnieć należy o słynnych opóźnieniach w odbiorze stadionu, które szczęśliwie dobiegły końca. Moment otwarcia obiektu, pierwszy mecz i związane z tym emocje to ostatni dzwonek i bardzo dobry czas na zmiany i powrót Wisły do bycia „na fali”. Jeśli włodarze nie przegapią odjeżdżającego pociągu i złapią wiatr w żagle to sytuację będzie można szybko uspokoić. Jeśli jednak na pociąg nie zdążą to może ich czekać bardzo nerwowa zima, a słowa trenera Sawy o kompromitacji mogą się nadspodziewanie często powtarzać.
Tagi: Ekstraklasa; II liga;
Komentarze
Wisła | 2011-10-05 09:27:00 |
---|---|
Tak nie do końca zgodzę się z Redaktorem w kontekście przespania okresu transferowego. Przed II ligą losy Wisły wcale nie były klarowne i tak zupełnie poważnie tuż przed rozpoczęciem sezonu Wisła mogła być wycofana z rozgrywek. Wiec gra się tym czym ma. Jeśli chodzi o atmosferę trudno się dziwić, że jest ciężka czy też mocno zawiesista. Jeśli się traci frajersko bramki a co za tym idzie punkty może spadać motywacja. Nie da się ukryć, że brakuje Misztala i Bednaruka, którzy wraz z Mikołajem Skórnickim oraz Mateuszem Gawrysiakiem tworzą dosyć płynnie grającą formacje defensywną. Koniec kropka nie ma równie sprawnych dublerów i tu jest przyczyna niepowodzeń. Śmiem przypuszczać, że nawet nie jest to kwestia przygotowań w zimie. |
do góry strony | powrót