Kibiców mamy najlepszych w czwartej lidze - rozmawiamy z Michałem Budzyńskim
2011-11-02 21:43:59 | autor: KD | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
Michał Budzyński to jeden z najzdolniejszych piłkarzy Lubelszczyzny młodego pokolenia. Nie tak dawno przeniósł się z rodzinnej Włodawy do Białegostoku i trochę zniknął nam z pola widzenia. Teraz znów można go spotkać na meczach Włodawianki. Dlaczego? Zapraszamy do lektury.
Jak szybko zaistniałeś w świadomości kibiców w regionie, tak szybko też zniknąłeś z pola widzenia. Niemal wszyscy kojarzą cię z Włodawianką, grałeś w niej od początku? Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką?
- W piłkę zacząłem grać, tak jak większość kolegów, na podwórku. To było w trzeciej lub czwartej klasie podstawówki. Do treningów w Włodawiance przekonał mnie mój nauczyciel wychowania fizycznego, Krzysztof Flis. Trenował on także trampkarzy, to była szósta klasa szkoły podstawowej.
Szósta klasa? To niemożliwe, większość grających na poziomie seniorskim zawodników zaczynało zdecydowanie wcześniej. To była na pewno szósta klasa?
- Dokładnie tak.
Co utkwiło ci najbardziej w pamięci z tego początku przygody z piłką?
- Trudno mi dokładnie powiedzieć, co najlepiej z tamtego okresu wspominam. Chyba to, że poznałem ekstra chłopaków, z którymi do teraz mam bardzo dobry kontakt.
Zacząłeś grę w klubie dość późno, ale szybko się na tobie poznano, bo zadebiutowałeś w seniorach już w wieku szesnastu lat..
- I tak było. Trener dał mi szansę gry od pierwszych minut dwa dni po moich szesnastych urodzinach. Z tego miejsca muszę mu za to podziękować.
Przyznam bez bicia, że nie pamiętam twojego strzeleckiego dorobku w czwartej lidze.
- Nie ma tak naprawdę czym się chwalic. To byly dwie bramki w dziewięciu meczach. W debiucie złapałem kontuzję, a później pojawiło się powołanie do kadry Polski i musiałem odpocząć przed wyjazdem.
Tak, kadra narodowa. Mając mały staż ligowy, udało ci się tam dostać. To zbieg okoliczności?
- Można tak powiedzieć. W wakacje dostaliśmy się na finał krajowy turnieju "Piłkarska kadra czeka". Obecny był tam trener kadry i jeden zawodnik z całego turnieju miał dostać powołanie. Mnie wybrano najlepszym piłkarzem i w dniu urodzin przyszło powołanie na konsultację szkoleniową.
Ile razy udalo ci sie pojechac na zgrupowanie kadry ?
- Niestety tylko jeden raz.
Michał Budzyński na zgrupowaniu reprezentacji - fot. archiwum prywatne zawodnika
Ale na Lubelszczyźnie szybko zrobiło się o tobie głośno, pytały o ciebie inne kluby. Byłeś na testach w Radzyniu i z tego, co wiem trener był z ciebie zadowolony i widział cię w zespole. Dlaczego tam nie trafiłeś?
- Nie wiem, czy można o tym tak powiedzieć. Nie czułem, by zrobiło się głośno. Na testach byłem, chciano mnie kupić, ale działacze nie chcieli, bym odchodził do klubu z tej samej ligi. Uważali, że stać mnie na więcej, chcieli żebym dokończył sezon we Włodawie i później szukał lepszej oferty.
A jakby to zależało tylko od ciebie, a nie od dzialaczy, to poszedłbyś do Radzynia? Wtedy jeszcze nie bylo mowy o Jagiellonii.
- Myślę, że tak. Orlęta miały już praktycznie zagwarantowany awans do trzeciej ligi. To byłby dla mnie krok w przód.
Po kilku miesiącach wylądowałeś jednak w Jagiellonii. Jak przyjęli cię nowi koledzy z zespołu? Udało ci się szybko zaaklimatyzować?
- Od razu mi się spodobało, pomimo tego, że treningi były ciężkie. Z kolegami szybko złapałem dobry kontakt, więc można mówić, że aklimatyzacja przebiegła bez problemów. W tamtej rundzie grywałem tylko w juniorach. Występowałem regularnie w pierwszym składzie i udało się zdobyć kilkanaście bramek. Dokładnie nie liczyłem, ale około dwudziestu.
To niezły wynik. Co było dalej?
- W wakacje zostałem włączony do kadry zespołu grającego w Młodej Ekstraklasie. Nie grałem dużo, ale to była dla mnie dobra nauka. W ofensywie była ostra rywalizacja. Rocznik 92 to Mistrzowie Polski juniorów starszych, a byli jeszcze zawodnicy z pierwszego zespołu. Wystąpiłem w dwóch meczach, z ŁKS Łódź i Lechią Gdańsk. Szóstego października w najważniejszym meczu juniorów z ŁKS Łomża doznałem kontuzji. Od początku sezonu prześladował mnie pech, tuż przed wspomnianą kontuzją miałem trzy tygodnie przerwy z powodu innego urazu.
Jaką diagnozę postawili lekarze i jak długi odpoczynek od piłki cię czeka?
- Złamanie kości oczodołu, zapadnięcie kości przy skroni i przesunięcie kości jarzmowej. Przerwa całkowita od sportu - trzy miesiące. Później powoli będę się zaczynał ruszać, siłownia, bieganie. Do treningów wrócę za cztery, pięć miesięcy. Wiosną będę mógł grać jedynie w specjalnej masce.
Brzmi bardzo groźnie, to konsekwencja faulu?
- Nie, zderzyłem się z przeciwnikiem w czasie walki o górną piłkę. Zderzyliśmy sie głowami.
Teraz odpoczywasz we Włodawie? Zamierzasz dochodzić do zdrowia grając w Włodawiance, czy jednak od razu wracasz do Białegostoku?
- Tak, teraz przeniosłem się do szkoły do Włodawy. Jak będzie z grą w piłkę? Nie wiem, nie próbowałem sobie tego jeszcze układać w głowie.
Można śmiało powiedzieć, że do momentu kontuzji wszystko układało się po twojej myśli. Grałeś w juniorach, byłeś powoli wprowadzany do Młodej Ekstraklasy. Tylko ta feralna kontuzja.
- Dokładnie tak. Dość szybko przebiłem się do kadry Młodej Ekstraklasy, wszystko się dobrze układalo, tylko ta kontuzja.
Jagiellonia - Legia Warszawa, fot. gazeta.pl
Co mówili trenerzy Jagiellonii po kontuzji? Wspierają cię?
- Trener powiedział mi, że widzi mnie na obozie w zimie, więc raczej liczy na to, że wrócę do Białegostoku.
Teraz spytam o bardziej przyjemne rzeczy. Jak wygląda baza treningowa w Białymstoku? Chyba nie ma porównania do Włodawy...
- Raczej nie ma. W Białymstoku obok siebie jsą bardzo dobra płyta z naturalną nawierzchnią i pełnowymiarowe boisko sztuczne.
A jak warunki mieszkaniowe? Mieszkasz w internacie.
- Na internat nie mogłem narzekać, były dobre warunki. Czasami tylko się nudziłem, ale to chyba normalne w każdym internacie.
- Jakie są twoje plany na przyszłość? Te piłkarskie i te pozasportowe?
- Piłkarskie to wrócić do zdrowia, a później zobaczymy, jak bedzie. A pozasportowe to skończyć liceum, zdać maturę i pójść na studia.
Śledzisz trochę piłkarską Lubelszczyznę? Sprawdzasz wyniki Włodawianki?
- Oczywiście, śledzę czwartą ligę. Co weekend sprawdzam wyniki Włodawianki, a jak tylko jestem we Włodawie, to staram się pójść na trening i pogadać ze starszymi kolegami. Z młodszymi kontaktuje się niemal codziennie.
Nie korci cię czasami, żeby pomóc kolegom? Arkadiusz Staszczak wrócił z Zabrza...
- Pewnie, że chciałbym im pomóc. Brakuje mi tej atmosfery na stadionie, bo kibiców mamy najlepszych w czwartej lidze!
Komentarze
2011-11-03 17:20:15 | |
---|---|
brawo ...esku | |
do jaromira | 2011-11-03 11:55:22 |
koks to ty wciągasz nosem dlatego masz zryty łeb | |
jaromir | 2011-11-02 22:58:50 |
ten Michał Budzyński, to jakiś straszny słabiak. boi sie mnie koleś, bo jestm koksem. POZDRAWIAM! |
do góry strony | powrót