Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Sobota 23 Listopad 2024
wyniki na żywo zgłoś newsa

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Ciągle ktoś dzwoni - cz. 1 wywiadu z Katarzyną Kiedrzynek

2011-12-31 22:47:39 | autor: Piotr Podleśny | źródło: własne « poprzedni news | następny news »


Ma dwadzieścia lat i całe piłkarskie życie przed sobą. Katarzyna Kiedrzynek, bo o niej mowa ma ugruntowaną pozycję numer 1 w Górniku Łęczna i stale powoływana jest do reprezentacji Polski kobiet. Zaczynała od szczypiorniaka, jednak dzięki trenerowi Puchale trafiła do Motoru Lublin, skąd wypłynęła na szerokie wody. O przeszłości, teraźniejszości i przyszłości rozmawiał z Kiedrzynek  Piotr Podleśny. Przedstawiamy pierwszą część wywiadu.


W Lublinie popularniejsza jest piłka ręczna niż nożna. Nie ciągnęło Cię do szczypiorniaka?

Ja od najmłodszych lat trenowałam piłkę ręczną. Grałam na pozycji bramkarza, ale zdarzały się także momenty, kiedy biegałam w polu. Pociąg do piłki miałam od zawsze, być może po tacie, bracie czy siostrze, która grała wtedy w Montexie Lublin. Kiedy powstała kobieca drużyna w Motorze Lublin, rozpoczęła się moja przygoda z piłką nożną.

Jak trafiłaś na pierwszy trening Motoru?

Dużo zawdzięczam trenerowi Janowi Puchale, o którym grzechem było by nie wspomnieć. Trenowałam u niego, a  kiedy dowiedział się o drużynie piłki nożnej, wysłał mnie na treningi do Motoru.

W Motorze zaczynałaś na bramce, ale w sezonie 2006/2007 grałaś z przodu i zdobyłaś nawet dziewięć bramek. Skąd pomysł na grę w polu?

Kiedy zaczynałam trenować w Motorze, to wiązałam swoją przyszłość z grą w ataku lub w pomocy. Chciałam być jak najdalej od własnej bramki. Pamiętam swój debiut w Motorze z Kingą Krasnystaw rozgrywany w Ciecierzynie. Przegrałyśmy 1:2, a mój tata wygadał się trenerowi, że w szczypiorniaka stałam w bramce i w tym meczu strzegłam bramki Motoru. Dalej ciągnęło mnie do strzelania bramek i tak się udało zdobyć te 9 bramek.

Czemu jednak wróciłaś do bramki po takim udanym sezonie w ataku?

Cały czas do gry w bramce namawiał mnie mój tata. Mówił mi, że łatwiej będzie mi się wybić, bo bramkarek jest mniej, a napastniczek wiele. Namawiał mnie i zaczęłam w końcu odnosić pierwsze sukcesy. Dostawałam powołania do reprezentacji młodzieżowych i potem trafiłam do Górnika Łęczna.

Motor zamieniłaś na Górnik Łęczna. Jakie były kulisy tego transferu?


Dawniej Górnik i Motor rywalizowały w jednej lidze i było wiele okazji do pokazania się. W jednym ze spotkań, który przegrałyśmy 0:6, uchroniłam swój zespół od wyższej porażki. Wtedy trener Staniec zaproponował mi grę w Łęcznej i z niej skorzystałam.

Duży przeskok był z biednego Motoru do bogatszego Górnika? Początki były trudne?

Patrząc z perspektywy czasu, to nie było mi ciężko. Moją pierwszą konkurentką była Edyta Kanclerz, która obecnie gra w AZS PSW Biała Podlaska. Jako młoda gniewna chciałam bardzo pokazać, że miejsce między słupkami należy mi się. Powoli broniłyśmy po połowie, aż w końcu na dobre wskoczyłam do jedenastki Górnika.

A jak to było ze szkołą w czasach licealnych? Wyjazdy na kadrę, mecze ligowe, treningi nie sprzyjały edukacji. Nie było problemów z nauczycielami, dyrekcją?

Jeżeli chodzi o szkołę, to lepiej trafić nie mogłam. Zapisałam się do Budowlanki na Słowiczej, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Przemiła pani dyrektor Elżbieta Sękowska z Zespołu Szkół nr 1 im. W. Grabskiego w Lublinie przyjęła mnie po czasie i dzięki niej trafiłam na Podwale. Wszyscy nauczyciele wyciągali pomocną dłoń. Duże słowa uznania kieruje do mojego wychowawcy Roberta Podleckiego. Moim zdaniem najwspanialszy człowiek, jakiego mogłam spotkać w tych latach. Był trenerem, przyjacielem, z każdym praktycznie problemem mogłam się do niego zgłosić. Zawsze potrafił tę gorącą głowę troszeczkę ostudzić. Pomagał w klubie, w szkole i naprowadził mnie na dobrą drogę. W liceum miałam propozycję z Medyku Konin i gdyby nie on, to pewnie bym wyjechała. Często odwiedzam stare kąty i pierwsze, co robię, to idę do niego.

Przejście do Górnika to początki powołań do młodzieżowych reprezentacji Polski. Jak wspominasz pierwsze kroki w biało-czerwonych barwach?

Pierwszy kontakt z reprezentacją miałam będąc na zgrupowaniu reprezentacji LZPN w Łukowie. Wówczas przebywała tam również kadra Polski do lat 17. Zagrałyśmy z nimi sparing, w którym puściłam cztery bramki, ale znalazłam się w gronie czterech zawodniczek zaproszonych na zgrupowanie kadry. Również w barwach Górnika grałam z kadrą U17 i wtedy na dobre znalazłam się w gronie powoływanych.

Jak to jest grać z orzełkiem na piersi?

Swoje pierwsze mecze międzynarodowe rozgrywałam na turnieju w Sosnowcu. Oprócz Polski były tam także reprezentacje Finlandii, Grecji i… nie pamiętam kogo (śmiech). Grałam w meczu z Finlandią i pamiętam, że był wielki stres. Od tego meczu było już tylko lepiej. Był to taki przełomowy moment w mojej karierze.

19 września 2009 - wiesz, co się wtedy wydarzyło?


O, tego nie pamiętam.

To data Twojego debiutu w dorosłej kadrze Polski w meczu z Ukrainą.

Tak, to było dokładnie pół roku po moich osimnastych urodzinach.

Jak odebrałaś powołanie do pierwszej kadry Polski w tak młodym wieku?

Był to dla zarówno mnie wielki szok, jak też wielka radość. Z powołaniem zadzwonił mój były trener w kadrze U-19 Mateusz Smuda i on poinformował mnie o wyjeździe na zgrupowanie. Pojechałam jako rodzynek z kilkoma dziewczynami z kadry U-19. W ogóle nie sądziłam, że zagram w tym meczu. Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Dodatkowo w międzyczasie miałam kontuzję i dziwiło mnie, czemu mnie tak leczą. Kiedy przyszło do podawania składu i jak zobaczyłam swoje nazwisko, to nie wiedziałam, co zrobić. Bałam się popatrzeć w lewo i prawo, gdzie siedziały bardziej doświadczone Antończyk i Wylężyk. To był mój pierwszy mecz życia.

Za chwilę kończysz 19 lat, grasz w kadrze, z Górnikiem awansujesz do Ekstraligi. Uważasz zatem, że już na początku swojego dorosłego życia osiągnęłaś to, co chciałaś?

Dla mnie awans do Ekstraligi był sukcesem. Marzy mi się mieć nałożony złoty medal Mistrzostw Polski i zagrać w Lidze Mistrzyń. Byłoby to na pewno wielkie przeżycie. Jeżeli chodzi o kadrę, to ciągle mam nadzieję, że będziemy miały okazję zagrać w Mistrzostwach Świata tudzież Europy. Teraz była wielka okazja, ale czegoś brakowało, nie udało się.

Pierwsze mecze w Ekstralidze nie były jednak udane. Zapłaciłyście frycowe, zabrakło doświadczenia?

Zabrakło doświadczenia, zgrania i wiary, że możemy osiągnąć więcej. W tym sezonie w tej pierwszej rundzie coś ruszyło, wszystkie zaczęłyśmy wierzyć, że możemy wygrać z najlepszymi. Wiadomo, przytrafił nam się jeden mecz poślizgu z Unią Racibórz, ale myślę, że to wszystko da się nadrobić.

Właśnie, w końcówce poprzedniego sezonu pokazałyście, że możecie być groźne. Pamiętny remis 1:1 z Unią Racibórz i rzut karny obroniony przez Ciebie.

Końcówka poprzedniego sezonu była super. Zdobyłyśmy dużo punktów, nie spadłyśmy. Ten mecz z Unią Racibórz pokazał, że możemy walczyć i wygrywać z najlepszymi. Teraz widać to na własne oczy, bo zajmujemy ex aequo trzy pierwsze miejsca.


Rok 2011 jest dla Ciebie bardzo udany. Nagroda PZPN dla młodego talentu oraz Piłkarski Oskar redakcji Kobiecapiłka.pl. Jak podchodzisz do tych wyróżnień? Bodziec do dalszej pracy?


Oczywiście, że jest to bodziec do dalszej pracy. O żadnym swoim sukcesie nie dowiedziałam się sama, tylko od znajomych. Nie jestem taką osobą, która wertuje Internet w poszukiwaniu informacji na swój temat. O nagrodzie z PZPN dowiedziałam się od przyjaciół, którzy częściej śledzą moje poczynania niż ja. Dużym zaskoczeniem była nominacja i wygrana w Piłkarskim Oskarze. Także plebiscyt Kuriera Lubelskiego na Najlepszego Sportowca Lubelszczyzny był niespodzianką. O udziale w nim dowiedziałam się od koleżanek i nie wierzyłam, że znalazłam się w finałowej trzydziestce. Długo rozmawiałam z redaktorem Kwiekiem, który naświetlił mi kulisy nominacji. I teraz czekam na wyniki.

Piłkę nożna reprezentujesz tylko Ty i Brazylijczyk Nildo. Po cząstkowych wynikach widać, że Ty masz większe szanse na wysoką pozycję.

Dla mnie wielkim wyróżnieniem była nominacja do trzydziestki. Jeżeli znalazłabym się w dziesiątce, to byłaby kupa świętowania (śmiech).

Masz 20 lat – miejsce w reprezentacyjnej bramce, ugruntowaną pozycję w Górniku, z którym walczysz o złoto. Jakieś marzenia o zmianie barw? Sprawdzenia się na zachodzie Europy?

Ciągle ktoś do mnie dzwoni i składa propozycje testów. Na razie staram się mieć zimną głowę i podchodzić do tego z dystansem. Skupiam się na ukończeniu pierwszego roku studiów. Następnie chcę wyjechać gdzieś na testy i zobaczyć, jak to będzie. Mam propozycję pojechania do prawie najlepszej drużyny na świecie, tj. Turbine Poczdam. Przed świętami dzwoniono do mnie też z Francji. Są propozycje i mam nadzieję, że w najbliższym czasie z którejś skorzystam.

Runda wiosenna w Ekstralidze zapowiada się ciekawie. Ten sam bilans punktowy mają Unia, Medyk i Górnik. Jak oceniasz wasze szanse na złoto?


Uważam, że mamy szansę sięgnąć po mistrzostwo. Te drużyny, które przed chwilą wymieniłeś mają dużo indywidualności, ale nie brakuje ich także u nas. Mamy bardzo dobre zawodniczki, które nie ustępują im umiejętnościami. Wystarczy łut szczęścia, wiara w wygraną i mam nadzieję, że uda mi się podnieść mistrzowski puchar.

Część druga wywiadu




do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski