Nie żałuję tego wyjazdu - wywiad z Kamilem Oziemczukiem
2013-01-05 00:02:48 | autor: Piotr Podleśny | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
Pomocnik GKS Bogdanka, Kamil Oziemczuk swego czasu uważany był za jednego z najlepiej rokujących młodych zawodników. W wieku zaledwie osiemnastu lat wyjechał do francuskiego AJ Auxerre. Karierę zastopowały jednak liczne kontuzje. Teraz Oziemczuk odbudowuje swoją formę i chcę pokazać się z jak najlepszej strony na boisku.
Od najmłodszych lat uważany byłeś za dobrze rokującego zawodnika. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?
- Od zawsze grałem w piłkę przed blokiem. Po szkole wracałem, rzucałem plecak i do końca dnia byłem na boisku. Szkolenie rozpocząłem od nauki w klasie sportowej, gdzie nauczycielem był Jacek Fiedeń. Dopiero jak miałem dwanaście lat to rodzice wyrazili zgodę na treningi w Górniku i tak to się zaczęło. Co ciekawe od początku trenowałem z rocznikiem o rok starszym.
Trafiłeś na lata, w których Górnik świętował największe sukcesy. Występy Górnika w Ekstraklasie i mecze z najlepszymi w Polsce na pewno dawały dodatkowy bodziec do trenowania i wejścia do pierwszej drużyny?
- Do zespołu dołączyłem dopiero po zmianie trenera z Jacka Zielińskiego na Bogusława Kaczmarka. To właśnie on zaprosił mnie na trening i pojechałem na obóz. Sprawdziłem się i pozostałem w pierwszym zespole. Warto było trenować, by dołączyć do pierwszego zespołu.
Dwunastego czerwca 2005 spełniło się za pewne jedno z Twoich marzeń. Pojawiłeś się na boisku zmieniając Remigiusza Jezierskiego. Jak wspominasz pojedynek z Zagłębiem Lubin?
- Już wcześniej była mowa o moim debiucie. Trener dał mi szansę w ostatnim meczu, który wygraliśmy 2-1. Towarzyszyła mi trema i dodatkowo nogi się trzęsły. Było to jednak wspaniałe doświadczenie. Akurat były to czasy szaleńczej młodości, gdzie nie bałem się, że coś nie wyjdzie. Mogłem być z siebie zadowolony, bo przy jednej z bramek dla nas zaliczyłem asystę.
W kolejnym sezonie byłeś już jednym z podstawowych zawodników łęczyńskiej ekipy. Dodatkowo doczekałeś się I bramki i to od razu trafiłeś Legii, która potem świętowała mistrzostwo Polski. Dla takich chwil chyba warto było trenować i walczyć o miejsce w jedenastce?
- W zespole było dużo kontuzji i ktoś musiał grać. Akurat trafiło na mnie i biegałem po boiskach Ekstraklasy. Dostałem szansę i wykorzystałem ją. Na jednej stronie grałem z Mariuszem Pawelcem. Mariusz dużo mi podpowiadał i współpraca bardzo dobrze nam się układała. I to zaowocowało zdobyciem bramki. To jednak historia i chcę żeby ten sezon, który się toczy był lepszy.
Kamil Oziemczuk pierwszego gola zdobył w meczu z Legią Warszawa. Na zdjęciu z kolegą z kadry U-19, Dawidem Janczykiem. / foto: legionisci.com
Dobre występy zaowocowały transferem do francuskiego AJ Auxerre. Opowiedz jak doszło do tego transferu? Ktoś z Franzuców przyjeżdzał do Łęcznej i Cię obserwował?
- Przez prawie dwa lata obserwował mnie menadżer Thierry Michel. To on długo męczył mnie i moich rodziców do podpisania kontraktu. W końcu podpisaliśmy i pojechałem do Francji. Wcześniej byłem w Auxerre, aby zobaczyć jak to wszystko wygląda. Było bardzo fajnie i zdecydowałem się podpisać kontrakt. Początkowo przez tydzień czasu mieszkałem w hotelu, a potem klub wynajął mi dom.
We Francji nie było jednak już kolorowo. Kontuzje, rehabilitacje i nie udało Cię zadebiutować na boiskach francuskiej Ligue 1. Były chwile zwątpienia?
- We Francji było ciężko, bo potrzebowałem czasu, aby dostosować się do gry. Jednak urazy spowodowały to, że większość czasu spędzałem na trybunach, u lekarzy, a nie na boisku. Szczególnie ciężkie były pierwsze trzy miesiące, bo w ogóle nie znałem języka. Miałem nauczyciela, który pomagał mi uczyć się francuskiego, żeby przede wszystkim dogadać się na boisku. Złapałem podstawy i mogłem się komunikować. Kiedy zacząłem dobrze grać, to w jednym z meczów doznałem poważnej kontuzji. To spowodowało, że musiałem długo odpoczywać. Kontuzje były moją zmorą, może ciążyła nade mną klątwa. Miałem chwile zwątpienia, ale zacisnąłem zęby i nie podddałem się.
W Auxere miałeś okazję poznać m.in. Ireneusza Jelenia czy Arkadiusza Rysia. Trzymaliście się razem polską kolonią? Pamiętasz Michaela Lukasiewicza?
- Co do Lukasiewicza to nie miałem okazji go spotkać we Francji. Jako, że jest młodszy ode mnie o trzy lata to trenował w innych grupach. Z kolei Michał mówił, że słyszał o mnie w Auxerre i kojarzył mnie z gry w klubie. Dobry kontakt miałem z Arkadiuszem Rysiem, który w dużej mierze pomagał mi po przyjeździe do klubu. On wprowadzał mnie w kulturę piłki, uczył mnie języka. Pomagał mi się zaaklimatyzować we Francji, tak aby zostawić w Polsce życie i zacząć je od nowa w Auxerre. Z kolei Irek Jeleń przyjechał jakieś 2-3 tygodnie po mnie. Obok siebie mieliśmy szafki w pierwszym zespole. Po treningach rozmawialiśmy po polsku i kilka razy byłem u niego w domu. On akurat mieszkał z całą rodziną i spotykaliśmy się towarzysko.
Trener Marek Kostrzewa mówił: Odradzałem mu ten wyjazd, radziłem, by poczekał rok, dwa. Teraz nabrał masy, ale wtedy był jak szczypiorek i miał niewielkie szanse gry przy tabunach zawodników sprowadzanych przez Francuzów ze swoich byłych kolonii. Nie żal Ci, że nie posłuchałeś wówczas Kostrzewy?
- Nie można powiedzieć, że żałuję tego wyjazdu. Zobaczyłem kawałek piłki francuskiej i nauczyłem się tam nowych rzeczy. Nauczyłem się grać technicznie, złapałem piłki francuskiej, podpatrzyłem jak trenuje się z młodzieżą. Ja nie żałuję tego wyjazdu. Może mi nie wyszło, ale nie poddaje się i chce udowodnić przede wszystkim sobie, że nie był to czas stracony.
Po przygodzie we Francji byłeś testowany w Lechii Gdańsk i Górniku Zabrze. Ostatecznie wróciłeś do Motoru Lublin. Co spowodowało, że zamiast do Ekstraklasy trafiłeś do I ligi?
- W Górniku Zabrze nie dogadałem się finansowo, a w Lechii Gdańsk odnowiły się problemy z kolanem i wróciłem do Łęcznej. Rehabilitowałem się u Ryszarda Majewskiego, który doprowadził mnie do zdolności sportowej. W czasie jednej z rozmów Pan Ryszard zapytał czy nie chciałbym spróbować swoich sił w Motorze. Akurat była to przerwa zimowa i po długich rozmowach postanowiłem spróbować. Spotkałem się z trenerem Ryszardem Kuźmą i pojawiłem się na treningach. Trener mnie zaopiniował pozytywnie i podpisałem kontrakt.
Po powrocie z Francjii Oziemczuk zakotwiczył w Motorze Lublin / foto: MM Lublin
- Miałem swoje lepsze i słabsze mecze, ale jest to normalne po tak długiej przerwie. Chciałem przede wszystkim dojść do siebie po dwóch latach przerwy. Chciałem wrócić do swojej formy i pokazać na boisku co potrafię. Był to naprawdę pozytywny czas w moim życiu. Brakowało szczęścia, ale też może chciałem za bardzo strzelić gola. Trzeba wszystko robić po woli, a czasami chyba za mocno chciałem tego dokonać.
Wiosną 2010 roku powróciłeś do macierzystego Górnika. Czułeś ulgę, że po wielu latach wracasz na stare śmieci?
- Do Górnika wróciłem po rozmowach z trenerem Tadeuszem Łapą. Otwarcie powiedział mi, że jeżeli doprowadzę swoją wagę do normalności to będzie mnie widział w zespole. Zacisnąłem zęby i pojechałem z Górnikiem na obóz na Słowację. W czasie obozu zrzuciłem prawie 10 kg. Za szybko straciłem tyle kilogramów i później odbiło się to na moim zdrowiu. Zasuwałem na treningach i przyniosło to efekty.
W GKS-ie grasz sporo, ale dalej brakuje Ci skuteczności pod bramką przeciwnika. Śnią Ci się po nocach niewykorzystane sytuacje?
- Nie chcę rozpamiętywać tych sytuacji, było minęło. Ważne są trzy punkty. Żałuję jedynie sytuacji z Sandecją Nowy Sącz, gdzie powinienem zdobyć choćby jedną bramkę. Przede wszystkim nie mam szczęścia pod bramką rywala.
W grudniu przedłużyłeś kontrakt z klubem. Jakie masz marzenia związane ze swoją piłkarską karierą w 2013 roku?
- Chcę, abyśmy jako zespół zdobyli wiosną jak najwięcej punktów i powalczyli o awans. Jestem dobrej myśli, ale wszystko zależy od tego jakie będą wzmocnienia i jak przepracujemy okres przygotowawczy. Mam nadzieję, że trafimy z formą na marzec i rozpoczniemy marsz w górę tabeli.
Masz za sobą występy w młodzieżowych kadrach Polski, z którą m.in grałeś na Euro U-19 2006. Jak wspominasz występy z orzełkiem na piersi?
- Ciężko opisać tamte chwile. Pamiętam jak zaczynaliśmy Euro na stadionie Lecha, który był wypełniony do ostatniego krzesełka. Serducho mi wtedy mocniej zabiło. Tego nie da się opisać słowami, ale to była wspaniała przygoda. Ciesze się, że mogłem reprezentować barwy Polski w tamtym turnieju. Pięknie jest wyjść i zagrać przy pełnym stadionie ludzi, którzy krzyczą "Polska, Polska".
Na wspomnianym Euro U-19 2006 w kadrze byli Tytoń, Fojut czy Cywka. Twoi koledzy robią karierę za granicą, chciałbyś jeszcze wyjechać po za Polskę?
- Nie mówię nie. Przede wszystkim chcę teraz pokazać co potrafię i wrócić do optymalnej formy. Chce to pokazać na boisku, a co będzie później czas pokaże. Teraz nie mogę mówić co będę robił w przyszłości. Teraz jestem w Łęcznej, a co będzie potem zobaczymy.
W rundzie jesiennej Oziemczuk zagrał w piętnastu spotkaniach i zdobył jednego gola / foto: GKS Bogdanka
Miałeś już wielu trenerów i masz doświadczenie z francuskimi szkoleniowcami. A jak oceniasz warsztat trenerski Piotra Rzepki?
- Trener wykonuję pracę najlepiej jak potrafi. Ja jestem zadwolony, że mogę z nim współpracować. Ma bardzo bogaty warsztat i trzeba z niego korzystać. Pracuje z nami od roku i widać, że potrafi przemówić do zawodników.
Obecnie w Łęcznej jest kilku młodych, obiecujących zawodników - Zuber, Hermann, Tymosiak. Ktoś z nich ma szansę pójść Twoimi śladami?
- W tej chwili największe kroki robi Michał Zuber. Pokazał, że stać go na wiele. Ja temu chłopakowi życzę jak najlepiej, aby jego kariera się rozwijała. Ma talent, posiada odpowiednią technikę, jest szybki. Trzeba go tylko ukształtować w tym kierunku, by szedł w górę i rozwijał swoje umiejętności.
Obecnie GKS to mieszanka rutyny, doświadczenia z młodością. Jak ocenisz potencjał zespołu?
- To wszystko komponuje się ze sobą. Starsi zawodnicy pomagają tym młodszym swoim doświadczeniem. Co mogą to podpowiadają na boisku. Każdy bierze to sobie do serca, bo osiągamy dobre wyniki. Każdy czy młodszy czy starszy musi zrobić na boisku to co do niego zależy i zostawić tam serce. Podopowiedzi są na plus. Pomagamy sobie wzajemnie na boisku. Z tego przychodzą nasze sukcesy.
Tagi: Ekstraklasa; Górnik Łęczna;
Komentarze
kibic | 2013-01-05 20:30:05 |
---|---|
jedyna rzecz jaka zastopowała jego karierę, zresztą bardzo dobrze się zapowiadającą to ********** ! a szkoda... |
do góry strony | powrót