Mateusz Majewski: Cały czas się rozwijam
2013-06-10 11:44:47 | autor: Piotr Podleśny | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
Wiosną siła ofensywna trzecioligowej Lublinianki-Wieniawy oparta jest na Mateuszu Majewskim. W rozmowie z Lubgol.pl przyznaje, że wciąż się rozwija i nabiera doświadczenia. Dużo zawdzięcza trenerowi Markowi Sadowskiemu oraz doświadczonym kolegom, którzy służą radą na boisku.
Swoje pierwsze piłkarskie szlify zbierałeś w lubelskim BKS.
- Wszystko zaczęło się od mojego wuefisty w szkole podstawowej. Zapytał się mnie czy trenuję piłkę nożną i potem rozmawiał z moim ojcem. To właśnie ojciec namówił mnie, abym poszedł na pierwszy trening. Na zajęcia do trenera Aleksandrowicza trafiłem mając siedem lat. Dobrze wspominam swój pobyt w BKS. Po pierwszy miesiącach trener przeniósł mnie do starszej grupy, w której byli zawodnicy 2-3 lata starsi. To mi się podobało, bo mogłem szybciej się rozwijać. W końcu jednak trafiłem do grupy złożonej z zawodników ze swojego rocznika. Wtedy rozpocząłem rozgrywki ligowe.
Kolejnym klubem był Sygnał. Co spowodowało, że zamieniłeś słynąco ze szkolenia młodzieży BKS właśnie na Sygnał?
- W BKS-ie była świetna ekipa. Nasz trenerem był Robert Podlecki. Bardzo dobrze go wspominam i pozdrawiam serdecznie. Doszło jednak do sporu między trenerem i prezesem, w wyniku czego trener opuścił BKS. Ja podobnie jak moi koledzy z drużyny postanowiliśmy się przenieść wspólnie do Sygnału, gdzie występowałem przez jeden sezon. Jako, że klub nie spełniał naszych wymagań postanowiłem stamtąd odejść do Wieniawy.
Dobre występy w Sygnale owocowały powołaniami do kadry województwa. Jak wspominasz swoje występy w tej kadrze? Ktoś z kolegów, z którymi miałeś okazję grać pokazywał, że ma papiery na grę wyżej?
- Dobrze wspominam Michał Efira, który jest teraz piłkarzem Legii Warszawa, również dobrze powiodło się Przemkowi Kanarkowi i Oskarowi Wróblowi, z którymi do dzisiaj się przyjaźnię. Zawsze byli bardzo ambitni. Ja najczęściej jeździłem na konsultację kadry województwa i nigdy nie udało mi się zagrać w oficjalnym meczu. Grywałem tylko w sparingach.
Z Sygnału przeniosłeś się do Wieniawy Lublin. Co skłoniło Cię do zmiany barw? Jak wspominasz swoje pierwsze kroki w seniorskiej piłce?
- Po rozmowach z trenerem Wojciechem Dąbałą trafiłem do Wieniawy. Trafiłem tam po odejściu Efira i Kanarka, zatem nie udało nam się zagrać razem w jednej drużynie. Wtedy drużyna grała w II lidze wojewódzkiej i mieliśmy okazję do popisu. Wspominam ten okres bardzo dobrze, to chyba najfajniejszy sezon z okresu młodzieżowego. Udało się wywalczyć wspólnie z przyjaciółmi awans do I ligi. A później wyjechałem do Opalenicy.
Właśnie w Opalenicy byłeś dwa miesiące. Tylko dwa miesiące czy aż dwa miesiące?
- Raczej tylko dwa miesiące. Nie żałuję jednak tego powrotu. W Opalenicy wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie. Mieliśmy fajny sztab trenerski. Wszystko fajnie tam wyglądało i mogliśmy pograć na dobrych boiskach. Ja jako napastnik miałem samą przyjemność gry. Dostawałem wtedy piłki na czubek buta i żal było nie wykorzystywać tych sytuacji. Byliśmy na turnieju w Anglii, na którym pobyt w takim wieku jakim byłem robił duże wrażenie. Mieliśmy okazję grać sparingi z Portsmouth, Nottingham Forest. Są to wielkie kluby i była to świetna przygoda. Nie udało się tam zostać, bo jako młody chłopak i po konsultacji z rodzicami postanowiłem wrócić. Powodem był za długi kontrakt, bo dostałem propozycję podpisania umowy na 7 lat i do tego dochodził weksel na wysokość 250 tysięcy złoty. Tak się złożyło, że postanowiłem wrócić do Lublina. Najpierw grałem u trenera Dąbały, a potem pojawił się trener Sadowski. Przeniósł mnie do drużyny seniorskiej i potem nastąpiło połączenie Wieniawy i Lublinianki.
Występy w Wieniawie zaowocowały powołaniem na konsultację kadry U-18. Opowiedz coś więcej o tym powołaniu.
- Pamiętam jak otrzymałem list i kiedy otworzyłem go i zobaczyłem podpis PZPN to byłem w mega euforii. Byłem bardzo podekscytowany. Byłem wtedy młody i to było spełnienie moich marzeń. Nie pamiętam za dobrze chłopaków, bo tylko miałem okazję spotkać Leszka Nowosielskiego, z którym grałem w Opalenicy. Trenerem był Michał Globisz. Grałem w jednym sparingu z młodą Lechią. Ten gwizdek kiedy rozpoczyna się mecz z orzełkiem na piersi to świetne przeżycie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dostanę szansę.
Po powrocie z kadry nie było zapytań z innych klubów? Nie ciągnęło, aby wyruszyć na podbój kraju?
- Były telefony z różnych miejsc. Aczkolwiek później ucichły. Wielkiego zainteresowania nie było.
W tamtym roku udało wam się wywalczyć awans do III ligi. To kolejne ważne doświadczenie dla Ciebie.
- Awans wywalczyliśmy zasłużenie, mieliśmy sporą przewagę punktów i bramek. Sporo się wtedy nauczyłem. Jednak w trzeciej lidze ucze się jeszcze więcej i rozwijam się coraz bardziej. Mam nadzieję, że po tym sezonie uda mi się zmienić klub na jakiś z wyższej klasy rozgrywkowej.
Mateusz Majewski (piąty od prawej) dużo zawdzięcza starszym kolegom, którzy podpowiadają mu na boisku / foto:
Kamil Kmieć
Jesień nie była tak udana, bo zdobyłeś tylko jedną bramkę. Z każdym spotkaniem pewnie było coraz trudniej psychicznie wytrzymać tą presję, gdzie zegar cykał.
- Byłem zdenerwowany na siebie, bo dodatkowo był nacisk ze strony trenera. Oczekiwał on ode mnie znacznie więcej niż to co prezentowałem na boisku. Przepracowałem zimę tak jak chciałem i teraz w tej rundzie gram regularnie w pierwszej jedenastce. Dodatkowo trener mówi mi, że gram co raz lepiej. Udaje się także częściej trafiać do siatki, chociaż czuje niedosyt, bo dużo sytuacji nie wykorzystałem. Pamiętajmy, że to bardzo młody zespół.
Odblokowałeś się dopiero po 1311 minutach i ponownie trafiłeś do bramki drużyny z Podkarpacia. Pewnie kamień spadł z serca i poczułeś ulgę po tym trafieniu.
- Tak jak najbardziej. Pierwsza bramka z Czarnymi Jasło padła po dobrym podaniu Erwina Sobiecha. Kamień spadł z serca. Potem długo myślałem o kolejnych bramkach. Mam nadzieję, że jeszcze trafię kilka razy do siatki.
Wiosną jesteś podstawowym napastnikiem Lublinianki-Wieniawy. To na Tobie trener Sadowski oparł ofensywę. Jak czujesz się w roli egzekutora?
- Dużego ciężaru nie ma na moich barkach, ale poczułem się pewniej. Obok siebie mam świetnego zawodnika jakim jest Erwin Sobiech, świetnie wyszkolony technicznie. Cieszę się, że trener Sadowski we mnie wierzy i pozwala mi się rozwijać. Dostaję dużo podpowiedzi zarówno od trenera jak i starszych zawodników z drużyny np. Jacka Paździora, który jest bardzo doświadczony. Doszedł do nas w zimie Łukasz Misztal i Maciej Wójtowicz, którzy grali kilka meczów w wyższych ligach. Wsparcie i to co mi podpowiadają przekłada się na boisko. Dzięki temu może częściej trafiam do bramki rywali.
W meczu ze Stalą Kraśnik zszedłeś z powodu czerwonej kartki. To pierwsze takie upomnienie w karierze?
- Zdarzały się czerwienie, ale nie tak głupie jak w tym spotkaniu. Pierwsza żółta kartka była za głupi, niepotrzebny faul. Z kolei druga była za odkopnięcie piłki po gwizdku. Wszedłem na boisku koło 65 minuty i szybko złapałem te karki. To była moja głupota. Mecz jednak wygraliśmy więc wielkich pretensji nie było.
Na boisku widać, ze piłka przy nodze Ci nie przeszkadza. Umiejętność wytrenowana czy wrodzona ?
- Myślę, że pół na pół. Napastnik musi utrzymać się przy piłce i te umiejętności są potrzebne. Na treningach staram się jak najczęściej znajdować w takich sytuacjach i przytrzymać tą piłkę. Tak samo wiadomo kiwka i strzały w trudnych sytuacjach to jest to czego trener ode mnie wymaga. To muszę umieć, aby móc grać coraz wyżej.
Miałeś okazję sprawdzić formę Stali Mielec i Tomasovii Tomaszów Lubelski. Kto według ciebie zasługuje na awans?
- Myślę, że z tych dwóch ekip bardziej należy się to Stali. Jesienią z Tomasovią zagraliśmy wyrównany mecz na wyjeździe, a Stal pewnie pokonała nas w Lublinie 3:0. W rundzie rewanżowej Stal walczyła do końca i pokazała kto rządzi w tej lidze. Mimo, że sprezentowali nam dwie bramki to zdobyli trzy punkty. Tomasovia to bardzo dobra i ułożona drużyna. Jednak awans należy się Stali i wolałbym, aby ta ekipa awansowała wyżej.
Trzecia liga to zapewne nie szczyt Twoich piłkarskich ambicji. Zbliżamy się coraz śmielej do końca sezonu. Co dalej z Mateuszem Majewskim?
- Mam nadzieję, że uda się pójść gdzieś wyżej. O przymiarkach nic mi jednak wiadomo. Cieszyłbym się, gdybym trafił do pierwszej ligi. Dobrze było by jednak zacząć od II ligi, bo to już wyższa klasa rozgrywkowa. Jestem młody i tam mógłbym się rozwijać. Jednak nawet jak zostanę w trzeciej lidze to będę trenował, aby się rozwijać i piąć się w górę.
Tagi: III liga lub.-podkarp.; Lublinianka Lublin;
Komentarze
smieszne | 2013-06-12 21:26:02 |
---|---|
Tak jest jak miałeś 7 lat to wszystko pamiętasz
| |
skaut | 2013-06-11 09:39:08 |
Niedlugo konczysz wiek mlodziezowca wiec bedzie ci bardzo trudno przejsc do klasy wyzszej. | |
Zborek | 2013-06-10 17:22:18 |
brawo Zbychu :) |
do góry strony | powrót