Tomasz Jasina dla Lubgol.pl: Komentator powinien być jak dobra przyprawa
2014-07-28 19:23:32 | autor: Kamil Kmieć | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » |
Pomimo tego, że od zakończenia mistrzostw świata w Brazylii minęły dwa tygodnie, wielu kibiców chętnie wraca wspomnieniami do tej imprezy. O wrażeniach związanych z uczestnictwem w tym wielkim wydarzeniu, ale też krótko o pracy komentatora i przewidywaniach co do nowego sezonu T-Mobile Ekstraklasy rozmawiamy z Tomaszem Jasiną, komentatorem Telewizji Polskiej.
Zdążył Pan już wypocząć po intensywnym miesiącu w Brazylii?
- Już tak, a sam pobyt, choć oczywiście intensywny, dostarczył jednak wielu wrażeń. Dlatego patrzę na Mundial nie jak na męczący obowiązek, ale piękna przygodę.
Skomentował Pan dziewięć spotkań, zatrzymując się na meczu Argentyna - Szwajcaria. Które ze spotkań na dłużej zapadnie w Pana pamięci?
- Bez wątpienia Niemcy – Ghana. W tym meczu było wszystko to, co stanowi o istocie futbolu. Dramaturgia, piękne akcje, niezwykłe tempo, wspaniałe gole i niesamowita walka. Zresztą to spotkanie docenione zostało także przez internautów TVP Sport, którzy wybrali ten mecz najlepszym na Mundialu 2014.
Tworzył Pan komentatorski duet z Kamilem Kosowskim. Jak układała się wasza współpraca? Kamil to dobry partner do komentowania?
- Jechaliśmy w ciemno, bo wcześniej nie mieliśmy możliwości sprawdzenia się w „warunkach bojowych”. Wydaje mi się jednak, że szybko z Kamilem się dogadaliśmy i nasza współpraca była dobra, co przekładało się także na komentarz. Pomogło nam pewnie także to, że mieliśmy szczęście do dobrych, emocjonujących spotkań, a to zawsze uskrzydla komentatorów. Ponadto Kamil to bardzo dobry kolega, o czym przekonałem się właśnie podczas blisko czterotygodniowego pobytu w Brazylii.
Kto z piłkarzy zaskoczył na plus, a kto na minus?
- Było bez wątpienia kilka niespodzianek, takich jak chociażby James Rodriguez z Kolumbii, Bryan Ruiz i Joel Campbell z Kostaryki czy bramkarze Chile, Meksyku i Algierii. Ale dobrze zagrali także ci, po których się tego spodziewano, jak na przykład Arjen Robben, Thomas Muller czy Angel Di Maria. Na minus – oczywiście Brazylia, no może poza Neymarem oraz Cristiano Ronaldo, choć w jego przypadku szyki pokrzyżowała kontuzja i słaba forma kolegów z zespołu.
Jak w skali 1-10 oceniłby Pan organizację turnieju? Wielu zwracało uwagę na to, że niektóre stadiony były po prostu... niedokończone, nie wspominając już o terenach wokół nich.
- Dałbym mocną "ósemkę", stadiony były w większości dokończone, a komfort korzystania z nich nie wzbudzał zastrzeżeń. Oczywiście były jakieś incydentalne sprawy, ale nie miały one wpływu na ocenę całości organizacji. Tereny wokół stadionów? To prawda, widać było trochę niedokończonych czy rozpoczętych inwestycji, ale nie miało to moim zdaniem wpływu na organizację imprezy.
Jeżeli chodzi o miejsca na stadionach skąd komentował Pan mecze - warunki, jakie Pan zastał, spełniły Pana oczekiwania?
- Jak najbardziej, to standardy, które ustala FIFA bądź UEFA w zależności od rodzaju imprezy. W tym przypadku oczywiście FIFA zadbała, aby komentatorzy mieli jak najlepsze warunki do swojej pracy. Nie widziałem specjalnej różnicy, jeśli chodzi o przygotowanie stanowisk między tym, co było w Niemczech w 2006 czy cztery lata temu w RPA.
Czy coś zapowiadało katastrofę, jaką była klęska Brazylii z Niemcami w półfinale?
- Wydaje mi się, że od samego początku gra Brazylii była nieprzekonujaca. W pierwszym meczu pomógł im sędzia, męczyli się z Meksykiem, pewnie pokonali w grupie tylko słaby Kamerun. Z kolei w fazie pucharowej mieli mnóstwo szczęścia z Chile. Wydaje mi się, że symptomy niedoskonałości Brazylii były widoczne od początku turnieju. Tyle, że rozmiary klęski w półfinale zaskoczyły wszystkich na świecie. To była kompromitacja gospodarzy.
Skład finału pokrył się z Pana przewidywaniami przed rozpoczęciem czempionatu?
- Spodziewałem oraz oczekiwałem i Niemców, i Argentyńczyków w gronie faworytów. Zwłaszcza Niemcy zasłużyli na tytuł, chociażby za swoją postawę w kilku ostatnich dużych turniejach, ale przede wszystkim za styl i determinację w grze.
Ugryzienie Giorgio Chielliniego przez Luisa Suareza to jeszcze faul czy już wybryk podchodzący pod recydywę? A może nadający się do leczenia?
- To kompletna zagadka, wydaje mi się, że Suarez powinien być pod stałą opieką psychologa. Bo to, co kłębi się czasem w jego głowie, jest nieprzewidywalne. Jest świetnym piłkarzem, ale czasem presja dramatycznie obniża jego zdolność myślenia.
Podobnie jak przed czterema laty w RPA, dużo mówiło się o niebezpieczeństwach czyhających na wszystkich tych, którzy udadzą się na turniej do Ameryki Południowej. Dało się to w jakiś sposób odczuć?
- Aż tak niebezpiecznie nie było, oczywiście pod warunkiem zachowania określonych zasad. Poza tym było bardzo dużo policji, ten widok działał pewnie prewencyjnie na niektórych. Ja wielkiego zagrożenia nie odczułem, choć jeden z moich kolegów z TVP został okradziony na dworcu.
Wiele linijek w tekstach z Brazylii poświęcano warunkom atmosferycznym. Czy komentatorom również doskwierały upały i wysoka wilgotność?
- Były takie mecze, zwłaszcza w Fortalezie, ale także w Salvadorze, po których nasze koszulki były niemal tak mokre jak zawodników biegających po boisku. Ale do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić i przede wszystkim skupić na swojej pracy. Zresztą ja już komentowałem mecze także w minusowych temperaturach i jak mam być szczery to wolę upały.
Wuwuzela, Jabulani - to głównie zapamiętaliśmy z MŚ w RPA. A co zapadnie w naszej pamięci po mundialu w Brazylii?
- Doskonały poziom, mnóstwo goli i pięknych spotkań – to w wymiarze sportowym. A oprócz tego chyba niespotykana liczba Brazylijczyków paradujących w koszulkach swojej drużyny i to nie tylko w te dni, kiedy Brazylia rozgrywała swoje mecze.
Przemieszczanie się z jednego do drugiego miast organizatorów - tym zajmował się Pan sam, nikt Panu nie pomagał. Miał Pan w związku z tym jakieś przygody czy obyło się bez niespodzianek?
- Na pokładach samolotów w Brazylii spędziłem łącznie 27 godzin, ale żadnych niespodzianek i przygód na szczęście nie było. Trzeba przyznać, że komunikacja lotnicza podczas Mundialu działała w Brazylii bez zarzutu.
W jaki sposób przygotowuje się Pan do meczów? Np. Marcin Rosłoń korzysta z zapisanych ręcznie drobnym maczkiem w zeszycie notatek.
- Też prowadzę notatki, najważniejsze to jednak być na bieżąco, a z licznych informacji, także statystycznych, wyławiać to, co najistotniejsze czy najciekawsze. Dla komentatora nie ma urlopu od informacji docierających z różnych stron świata. Ważne, by umieć je selekcjonować, a sposób ich zapisania i ewentualnej przydatności do pracy to już zupełnie indywidualna sprawa.
Jakie cechy powinien mieć dobry komentantor? Przyjęła się opinia, że nie powinien zanadto przeszkadzać, a jedynie być uzupełnieniem transmisji.
- Ktoś kiedyś powiedział, że komentator powinien być jak dobra przyprawa. Nie jest najważniejszą częścią dania, ale może je umiejętnie wzbogacić. Zgadzam się z tym i chciałbym być tak postrzeganym komentatorem.
Błędy zdarzają się każdemu. Czy jakieś szczególne "gafy" zapadły w Pana pamięci?
- Każdy popełnia błędy, ja też. Uważam jednak , że jakiejś szczególnej gafy nie popełniłem. Trzeba pamiętać, że to jest komentarz „na żywo”, a w nim wszystko może się zdarzyć. Raz wypowiedzianego błędnie wyrazu, czy nazwiska, nie da się już skorygować tak jak w tekście pisanym. To też jest jednak specyfika tej pracy, przecież o niektórych gafach czy błędach pamięta się latami.
Fakt, że kiedyś "uganiał się" Pan za piłką, pomaga lub wpływa w jakiś znaczący sposób na komentowanie?
- Na pewno nie przeszkadza i chyba jednak mimo wszystko ułatwia zwłaszcza ocenę sytuacji boiskowych.
Wróćmy na koniec na ligowe podwórko. Wystartowała piłkarska Ekstraklasa. Legia trzeci raz z rzędu zdobędzie mistrzostwo?
- Jest głównym faworytem i pewnie niewiele się zmieni w stosunku do ostatniego sezonu. Tym najgroźniejszym rywalem będzie Lech Poznań.
Lubelszczyzna ma w niej swojego reprezentanta - Górnik Łęczna. Co może ugrać ekipa "zielono-czarnych"?
- Beniaminek będzie miał trudne zadanie ale uważam, że jest w stanie zająć bezpieczne miejsce w tabeli i utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon. To moim zdaniem realny cel „zielono-czarnych”, chociaż zaczęli sezon znakomicie. Ale z wnioskami jeszcze poczekajmy.
Jest Pan wychowankiem Motoru Lublin, który teraz będzie grał w III lidze, co jest czwartym poziomem rozgrywek w Polsce. Jaki widzi Pan sposób na odbicie się od dna? Nie ma co ukrywać, że dla takiego miasta jak Lublin to wstyd, że żadna drużyna nie gra minimum w I lidze.
- Praca z młodzieżą, utalentowani piłkarze z regionu i cierpliwość. Motor odbije się od marazmu w który wpadł. Trzeba tylko konsekwencji w działaniu i systematycznej pracy.
Komentarze
Piotr | 2014-08-07 11:21:37 |
---|---|
Głos wcale nie taki zły, jest wielu słabszych komentatorów a co do merytoryki to jeden z najlepszych. Zrobił ostatnimi laty wielki postęp ale w Lublinie zazdrość żżera wielu.
Powodzenia Panie Tomku. | |
widz | 2014-07-30 07:59:10 |
Komentator powinien mieć na początek głos. Jasina tego nie ma niestety. | |
robo | 2014-07-29 16:15:27 |
Tomek Jasina sympatyczny gość. Ma wiedzę piłkarską ale nie ma głosu do komentowania. Usypia...tylko w TVP ma szansę na komentowanie tak jak Szpakowski. W konkurencyjnych stacjach bez szans. |
do góry strony | powrót