Czy dyspozycja dnia wpływa na wynik meczu w niższych ligach?
| 2015-03-28 15:25:01 | autor: Karol Głuszek | źródło: własne | « poprzedni news | następny news » | 

Zastanawialiście się kiedyś, co oprócz faktycznych umiejętności  piłkarskich decyduje o wyniku meczu w niższych ligach? Czy to tylko  dyspozycja sportowa wpływa na końcowy rezultat spotkania?
Z pewnością każdy z was słyszał o takim utartym już w żargonie  piłkarskim frazesie: „Zadecyduje dyspozycja dnia”. Taki ot banał,  ogólnik używany najczęściej w przedmeczowych zapowiedziach. Ale tak  faktycznie, myśląc na chłodno, to czy w niższych klasach rozgrywkowych nie jest on  trafny? Bo ile jest umiejętności w tym, że ktoś zajmuje miejsce piąte, a  ktoś dwunaste? Trochę jest, na pewno, ale w tych realiach wspomniana  wcześniej „dyspozycja dnia” ma odzwierciedlenie w znaczącym procencie  wyniku.
- Dyspozycja dnia? Owszem, ale tylko w przypadku meczów wyrównanych  drużyn. Licząc tylko na nią nie osiągniesz sukcesów. Zdarzają się  przecież mecze, gdzie decyduje pojedyncza akcja, czy pojedynczy  zawodnicy. W ogólnym rozrachunku w całym sezonie jest ponad trzydzieści  spotkań, więc ekipy, które są dobrze przygotowane, plasują się wyżej w  tabeli – mówi Damian Panek, trener radzyńskich Orląt. 
***
Każdy człowiek ma w życiu jakieś hobby. Jedni wydają swój tomik wierszy,  drudzy lubią sport i zapisują się na fitness lub siłownie  rozdysponowując przy tym ciężko zarobione pieniądze. Są też tacy, którzy  kupują sprzęt, jeżdżą co jakiś czas w góry na narty lub zaopatrują się w  uniform do biegania i nabijają kolejne kilometry wykręcając coraz  lepsze czasy. 
Takim samym hobby może być również granie w piłkę. 
Pytanie, czy w trzeciej i czwartej lidze futbol to zawód czy mimo  wszystko hobby? W ocenie punktem wyjścia będą zarobki. Doprecyzowując -  czy piłkarz grający w trzeciej czy niższej lidze z pensji pobieranych  w klubie jest w stanie utrzymać rodzinę. Tutaj zawodników podzielić możemy  na dwie kategorie. Po pierwsze - na młodych. Ci dostają stypendium,  mieszkają z rodzicami lub mają opłacony przez klub pokój w hotelu, więc  na pewno żyją tylko z grania w piłkę. Prosty wyznacznik – nie muszą  płacić rachunków, więc całą kasę zgarniają niemal dla siebie. 
Odmienna jest sytuacja w przypadku zawodnika, który posiada rodzinę.  Wtedy z samych poborów się nie utrzyma, więc idzie do roboty w fabryce  lub – jeśli umiał pogodzić treningi z nauką i skończył studia – pracuje w  banku, administracji bądź uczy w szkole. Często koliduje to jednak z  treningami, niekiedy nawet z wyjazdami na mecz. Wtedy zawodnik ma prawo  być zmęczony, nie dać z siebie maxa na zajęciach lub już w spotkaniu  mistrzowskim. – Nasi piłkarze grają amatorsko. Mam w zespole  chłopaków, którzy stoją osiem godzin przy maszynach. Gdy mecz jest w  niedzielę, przez jeden dzień są w stanie się zregenerować. Ale, gdy  gramy w sobotę, to po tygodniowej pracy każdy ma prawo być zmęczony – mówi Tomasz Orłowski, trener Stali. – Mam w zespole studentów, spora część piłkarzy pracuje. W tej lidze liczą się najpierw praca, szkoła, dopiero później piłka – wtóruje mu Grzegorz Białek z Lewartu. 
W niższych ligach pod górkę mają trenerzy, głównie w zaplanowaniu tygodniowego mikorcyklu. Po prostu ciężko wyobrazić sobie tam sytuację, że na każdych zajęciach szkoleniowiec ma do dyspozycji taką samą liczbę graczy. Bo jeden nie stawi się na zajęciach, gdyż wypadł mu wyjazd służbowy, drugi natomiast musi zostać na uczelni. - Na poziomie trzeciej ligi, planując trening, jestem przygotowany na odpowiednią ilość piłkarzy. Nie doświadczyłem jeszcze sytuacji, że ustaliłem zajęcia na dwudziestu graczy, a przyszło ich czternastu. Mam nadzieję, że na tym poziomie to się nie zdarza, a zawodnicy nie lekceważą swoich obowiązków. W niższych ligach jest pewnie z tym różnie, ale jakiś pierwiastek profesjonalizmu musimy zachować. Nie mogę być hipokrytą i zaplanować trening na godzinę 16, skoro chłopcy mają szkolę, pracę lub nie zdążą dojechać do klubu. Staram się to regulować – opowiada Panek. – Planuję zajęcia tak, aby mieć do dyspozycji jak największą ilość piłkarzy. Bywają treningi, że nie mam ani jednego bramkarza, więc rezygnuje wówczas z zajęć strzeleckich – dodaje Białek.
Regularność i systematyka w niższych ligach jest szalenie ważna. Im więcej trenujesz, tym większe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu w weekend. Wiecie dlaczego? Piłka nożna poszła dziś bardzo mocno w stronę przygotowania fizycznego, a na pewno już w niższych ligach. Wirtuozów tam nie znajdziesz, więc wszelkie braki techniczno – taktyczne trzeba nadrabiać właśnie siłą, walecznością, sprytem. To też wpływa na wynik meczu, co potwierdza zresztą trener Orłowski. - Coraz mniej gramy w piłkę, a częściej ją kopiemy. Jeśli w trzeciej lidze, aby się wyróżniać, wystarczy szybko biegać, to nie świadczy to o niej najlepiej.
Kolejny aspekt, wpływający na dyspozycję dnia to sama świadomość piłkarzy i ich przygotowanie do meczów. Są pewne wyjątki – tego nie negujemy – ale czy na czwartym lub piątym poziomie zawodnicy przywiązują uwagę do prawidłowego odżywiania, odpoczynku, przygotowania mentalnego? - Kiedyś jeździliśmy na przedmeczowe zgrupowanie. Piłkarze myśleli o spotkaniu, przygotowywaliśmy odprawy. Teraz nie ma na to pieniędzy, gramy z marszu – zbiórka, odprawa, mecz. Trener nie ma też wpływu na higienę zawodnika. To znaczy – nie wie, czy jest on wyspany, czy oglądał przez całą noc telewizję… Nie zarzucam innych rzeczy, bo rożnie z tym bywa. Świadomość ludzi jest bardzo mała – zauważa Tomasz Orłowski.

***
Pamiętam jak po meczu Izolatora Boguchwała z Tomasovią Tomaszów Lubelski, który zakończył się bezbramkowym remisem mocno zdenerwowany był ówczesny opiekun tomaszowian, Bohdan Bławacki, który powiedział mniej więcej takie zdanie: „Zagraliśmy dziś na trzydzieści procent. Jechaliśmy trzy i pół godziny do Boguchwały naszym super autobusem. Moi piłkarze to odczuli”.
***
Kojarzycie na pewno wynik ostatniego spotkania Orląt z Karpatami Krosno. Oto do Radzynia zawitał lider, najlepsza ekipa w lidze, podbudowana dodatkowo wysokim zwycięstwem w poprzedniej kolejce ze Stalą Rzeszów. Po tej wygranej wszyscy widzieli już krośnian w barażach o drugą ligę. A tu… wpadka z Orlętami. Kilka dni przed tym meczem rozmawiałem telefonicznie z trenerem Pankiem. Stanowczo zapowiadał walkę o pełną pulę, żadnej destrukcji i kunktatorstwa. „Biało – zieloni” zagrali otwartą piłkę i wygrali 2:0. To tylko pokazuje, jak bardzo piłka na tym poziomie bywa przypadkowa. Wystarczyło, że Karpatom wypadł jeden podstawowy grajek, przejechali 300 kilometrów autobusem i niespodzianka gotowa.
***
Niższe ligi to zawsze pierwiastek folkloru. Rozgrywki przeciętne, bez dobrych zawodników, bez opakowania medialnego. Piłka na tych sczeblach nie jest sposobem na zarobienie poważnych pieniędzy.
Sam poziom futbolu w trzeciej czy czwartej lidze strasznie spada. Atrakcyjność meczów jest bardzo mała, a o wyniku decyduje często przypadek i wspomniana dyspozycja dnia. Nie wystarczy tylko kopać piłki, aby uważać się za piłkarza. W tych rozgrywkach już tak po prostu jest – ktoś odczuje trudy podróży, trenerowi wypadnie jeden – dwóch zawodników wobec czego brakuje mu zmienników, inni są zmęczeni po tygodniowej robocie. Tego po prostu nie oszukasz…
Tagi: III liga lub.-podkarp.; IV liga lubelska; Niższe ligi;
Dodaj komentarz
Komentarze
| szczery | 2015-04-02 05:13:03 | 
|---|---|
| A skad wiesz? | |
| 2015-03-30 15:22:50 | |
| Szczery,a dupy ci sie nie chce? | |
| Szczery | 2015-03-29 19:01:22 | 
| I jeszcze jedno. Tysiace mlodych pilkarzy w nizszych ligach jest narozonych na wszelakie kontuzje, a powodow jest kilka:
1/brak odpowiedniego treningu, tak zwane granie z marszu
2/brak odpowiedniej diety i fizycznej terapi ktora mozna zrobic w domu na rozne sposoby po treningu lub meczu
3/brak szacunku dla przeciwnika, czesto granie w kosci a nie w pilke, it tu rola trenera. Oczywiscie jest to sport kontaktowy i wypadki sie zdarzaja, ale trzeba myslec o pilce a nie nogach przeciwnika. Trenerzy wezcie to pod uwage!
4/Sedziowie ktorzy sa stronniczy, ktorzy pozwalaja na taka gre i czesto to oni doprowadzaj do takich sytuacji ze mlody dobrze zapowiadajacy sie chlopak musi skonczyc kariere, albo to wszystko sie opozni
Pozdrawiam! | |
| szczery | 2015-03-29 03:05:06 | 
| Bardzo dobry  artykul. Zgadzam sie w 100 precentach. Pytanie sie nasuwa jak to zmienic?
Moim zdaniem to nalezy zrobic:
1/poprawic jakosc wychowania fizycznego w szkolach, czyli wychowania poprzez sport, wtedy dla wielu bedzie sie to kojarzylo nie tylko z gra w pilke ale rownierz z dbaniem o wlasne zdrowie. W dodatku, tacy ludzie beda dodatkowo cos robic jesli nie moga przyjsc na trening
2/wyksztalcenie i wynagrodzenie trenerow, bez tego ani drgnie. Mlodzi ludzie musza widziec dobry przyklad i to ze trenerowi zalezy, ze sie stara i poswieca dla druzyny
3/Urozmaicony trening pilkarski w 90% oparty na kontakcie z pilka, gdzie jest czas na zabawe, ciazka prace, doskonalenie, i wzajemna odpowiedzialnosc za druzyne
4/ustalenie Indiwidualnych i wspolnych celow dla kazdego pilkarza jak rowniez dla druzyny
Co roku w Polsce marnujemy tysiace talentow sportowych. Przstanmy to robic. Tutaj PZPN razem z wojewodzkimi osrodkami powinny wziasc wiecej odpowiedzialnosci na swoje barki, powinny dofinansowywac kluby i placic za szkolenie trenerow. | |
| szczery | 2015-03-29 01:48:21 | 
do góry strony | powrót

 













