3. kolejka III ligi. Podkarpacie na górze, a Lubelszczyzna na dole tabeli
2012-08-19 19:24:54 | autor: Caro | źródło: własne / fot. e-wspolnota.com | « poprzedni news | następny news » |
Po trzech kolejkach trzeciej ligi w ligowej tabeli zarysowuje się lekka przewaga drużyn z Podkarpacia. Tabeli, jako jedyna z kompletem punktów, przewodzi Stal Sanok. Najwyżej z ekip z Lubelszczyzny jest Tomasovia, która jak dotąd nie przegrała żadnego meczu i z siedmioma „oczkami” plasuje się na trzeciej pozycji.
Drużyna z Tomaszowa Lubelskiego już przed sezonem liczona była w gronie faworytów do zajęcia wysokiego miejsca. Zalążkiem dobrej postawy tomaszowian była rewelacyjna postawa w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu, kiedy to „niebiesko-biali” byli jedną z najlepszych ekip na trzecim froncie. Praca Bohdana Bławackiego przynosi profity i z każdym meczem Tomasovia prezentuje się coraz lepiej. W trzeciej serii gier drużyna z Środkowego Roztocza pokonała w Białej Podlaskiej miejscowe Podlasie 1:0 po golu Łukasza Chwały, który tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i z bliskiej odległości pokonał Roberta Baczewskiego. Kapitan tomaszowian za faul w 50. minucie został napomniany przez sędziego czerwoną kartką, wskutek czego gospodarze przez niemal całą drugą połowę grali w przewadze jednego gracza. Bialczanie przewagi liczebnej nie potrafili jednak wykorzystać, a ambitnie grająca w „dziesiątkę” Tomasovia – w przeciwieństwie do środowej potyczki z Izolatorem – nie dała wbić sobie gola.
Kibice, którzy w sobotnie popołudnie wybrali się na stadion przy ul. Leszczyńskiego łapali się za głowy, patrząc jak proste i kardynalne błędy popełniają ich pupile w grze obronnej. Lublinianka po dwóch przegranych chciała zainkasować komplet punktów na własnym stadionie przeciwko Polonii Przemyśl, lecz po raz trzeci w tym sezonie nie udało się. Podopieczni Marka Sadowskiego rozpoczęli mecz z wysokiego „c”, ponieważ od 20. minuty po trafieniu Mateusza Majewskiego prowadzili, lecz to, co działo się w kolejnych fragmentach meczu trzeba po prostu jak najszybciej wymazać z pamięci. Już dziesięć minut po zdobyciu gola stan rywalizacji wyrównał doświadczony Waldemar Jaroch. Niewybaczalny błąd popełnił w tej sytuacji Kamil Styżej, który zaliczył popularny „pusty przelot”. Golkiper gospodarzy wyszedł do dośrodkowania, źle obliczył lot piłki, która trafiła do Jarocha, a ten ze stoickim spokojem umieścił futbolówkę w siatce. Jakby tego miało – Lublinianka straciła drugiego gola do „szatni”, który totalnie podciął skrzydła ekipie trenera Sadowskiego, który w przerwie dokonał zmiany na pozycji bramkarza, desygnując w miejsce kontuzjowanego Styżeja, Marcina Zapała. Po zmianie stron „Barcelonka” szybko zdobyła gola i nastawiła się na obronę dostępu do własnej bramki. Punktem kulminacyjnym meczu mogły być szanse z 50. minuty. Najpierw Łukasz Gromba strzelił w słupek, zaś chwilę potem ten sam zawodnik został sfaulowany w polu karnym. Jedenastki na bramkę nie potrafił zamienić jednak Adrian Ligienza. W efekcie lublinianie po raz trzeci opuszczali murawę ze spuszczonymi głowami, choć tym razem wcale nie musiało tak być.
Zero punktów, trzy przegrane mecze, szesnaście bramek straconych, dwie strzelone – tak przedstawia się sytuacja Stali Kraśnik po trzech seriach gier. Po niedzielnej konfrontacji w Boguchwale z faworyzowanym Izolatorem, drużyna z Kraśnika doprawdy nie ma się czego wstydzić. Co prawda wynik mówi co innego i w ostatecznym rozrachunku liczyć będą się punkty, lecz ekipa trenera Krzysztofa Wierzbickiego na „Izo Arenie” pokazała się z dobrej strony, marnując w pierwszej połowie trzy wyborne okazje na pokonanie bramkarza miejscowych. Izolator pokazał jednak doświadczenie i dzięki tej rutynie perfekcyjnie wypunktował rywala. Dwa gole dla „Izolacji” zdobył Tomasz Płonka, któremu boguchwalski klimat wyraźnie sprzyja. Napastnik powoli odradza się i ma już na koncie trzy bramki.
Po bardzo dobrej i konsekwentnej grze w pierwszej odsłonie piłkarze radzyńskich Orląt zasłużenie prowadzili z Unią Nowa Sarzyna 1:0, lecz po zmianie stron tej konsekwencji w grze podopiecznych Rafała Weja wyraźnie zabrakło. „Biało-zieloni” w drugich 45. minutach nie przypominali zupełnie zespołu z pierwszej odsłony, za co srogo zapłacili. Najpierw dziesięć minut po wznowieniu gry kapitalnym prostopadłym podaniem Krystiana Lebiodę obsłużył Paweł Wtorek. W 67. minucie po raz kolejny dał znać o sobie Wtorek. Grający trener Unii wyłożył piłkę tym razem Dawidowi Bieńkowskiemu, który strzałem w długi róg pokonał Krzysztofa Stężałę. Grająca słabo w drugiej części radzyńska ekipa nie potrafiła przeprowadzić żadnej groźnej akcji, w efekcie czego po trzech kolejkach, Orlęta mają na koncie zaledwie jeden punkt i okupują dolne rejony tabeli.
Udanie, jak na beniaminka, piłkarski sezon w trzeciej lidze rozpoczęły Orlęta Łuków. „Żółto-czerwoni” w trzeciej serii gier zdobyli jedno „oczko” w konfrontacji z faworyzowanymi Karpatami Krosno, remisując 0:0. W przebiegu całego spotkania krośnianie bezdyskusyjnie panowali na boisku, ale rewelacyjnie w bramce gospodarzy spisywał się Włodzimierz Lisiewicz, którego postawa – w głównej mierze – pozwoliła nie przegrać niedzielnej potyczki. W 92. minucie po jednej z nielicznych akcji łukowianie zdobyli nawet gola, lecz arbiter dostrzegł pozycję spaloną u Sylwestra Bugi. Generalnie – postawa Orląt na razie napawa optymizmem. Jeśli ekipa trenera Różańskiego w każdym z kolejnych meczów będzie grała konsekwentnie i zdobywała kolejne punkty, to jej pozycja w tabeli oscylować będzie w środek stawki.
Kibice Chełmianki tradycyjnie nie zawodzą - fot. wirtualnejaslo.pl
Na tarczy wyjechali z Jasła gracze Chełmianki. Niestety, ale porażka chełmian z beniaminkiem 0:1 była w pełni zasłużona. Ekipa Czarnych wyraźnie dominowała nad „biało-zielonymi”, a wynik jednobramkowy jest najniższym wymiarem kary, jaki mógł spotkać podopiecznych Artura Bożyka. Chełmianka po trzech meczach ma na swoim koncie trzy punkty, natomiast zespół z Jasła potwierdził, iż słusznie przed sezonem nazwano go czarnym koniem rozgrywek. Identycznym wynikiem, jak spotkanie w Jaśle, zakończyła się potyczka Stali Mielec przeciwko Avii Świdnik. Jedynego gola tuż przed przerwą zdobył Sebastian Romanek, wykorzystując niefrasobliwość obrońców i bramkarza gości. Podopieczni Tadeusza Łapy pozostawili po sobie na Podkarpaciu bardzo dobre wrażenie. Świdniczanie o klasę przewyższali rywala, lepiej operowali piłką, napierali na bramkę gospodarzy, nie mniej jednak nie potrafili umieścić futbolówki w sieci. Piłkarze Stali ogrywając Avię zrobili tym samym urodzinowy prezent trenerowi Gąsiorowi.
do góry strony | powrót