Korzystamy z plików cookies zapisujących dane użytkownika. Przeglądając naszą stronę wyrażasz zgodę na ich używanie. Według obecnie obowiązujących przepisów prawa możesz je wyłączyć zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej »
zamknij
Lubelski Wortal Piłkarski
lubgol.pl powiadom znajomego mapa strony RSS A A A Dziś jest Sobota 23 Listopad 2024
wyniki na żywo zgłoś newsa

Nawigacja

Rozgrywki

Partnerzy

Lubgol - portal piłkarski

Wyszukiwarka

Newsletter

Aktualny sezon

Sezon 2014/2015

Dwa mistrzowskie ciosy - relacja z meczu Tomasovia - Orlęta

2013-04-29 02:46:52 | autor: KG | źródło: własne « poprzedni news | następny news »


Oczekiwania na pierwszą wygraną w sezonie pozostały wyłącznie marzeniami. Tomaszowianie zawiedli swoich kibiców i po słabym spotkaniu ulegli drużynie Sławomira Adamusa 0:2. Przyjezdni zagrali w Tomaszowie bardzo dobrze pod względem taktycznym, skutecznie kontrując i wyprowadzając w drugiej połowie dwa decydujące ciosy. Konsekwencja, determinacja, czy dobra organizacja w defensywie wystarczyły w niedzielę na zatrzymanie lidera trzeciej ligi. Orlęta można po tym meczu tylko i wyłącznie pochwalić. Nikt od drużyny grającej o utrzymanie nie oczekuje przecież finezyjnej gry, ale walki i zaangażowania. Z kolei od ekipy „walczącej” o awans wymagać należy ciekawej, przemyślanej piłki. A tu? Chaos i ogólny brak pomysłu na rozmontowanie defensywy rywala.

Ostatnie dni są ciężkie dla trenera Bławackiego. Jego zespół na boisku prezentuje się słabo, na dodatek tuż przed meczem otrzymał smutną informację o śmierci swojej matki. Stąd też rozgrywane przy pochmurnej pogodzie spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy, ku jej czci. Obowiązki ukraińskiego szkoleniowca w meczu z Orlętami sprawował grający asystent – Ireneusz Baran.

Tuż po pierwszym gwizdku sędziego Kozłowskiego, oznajmiającym początek zawodów, piłkarze Tomasovii i Orląt stworzyli po jednej okazji pod bramką przeciwnika, z czego groźniejszą, zasługującą na miano tej „stuprocentowej”, zaprzepaścił napastnik gości – Bartosz Tomczuk, który po szybkiej wymianie piłki stanął oko w oko z Waśkiewiczem i tylko w sobie znany sposób fatalnie się pomylił, strzelając obok słupka. Wcześniej z półwoleja wprost w Stężałę strzelił Igor Paskiw. W kolejnych minutach na boisku nie działo się nic ciekawego. Dominował chaos. Podstawowym założeniem radzynian było to, aby nie stracić bramki, natomiast próby składnego rozegrania piłki przez miejscowych, kończyły się po kilku wymianach.

Po słabszym okresie w wykonaniu jednych i drugich, szanse na zdobycie gola ponownie zaprzepaścił aktywny w całym meczu Tomczuk, którego strzał z dystansu w 18. minucie zablokował jeden z defensorów gospodarzy. Kilkanaście sekund później napastnik Orląt wyskoczył najwyżej do piłki po centrze z rzutu rożnego, ale i tym razem nie udało się. W odpowiedzi w 20. minucie zakotłowało się pod bramką Krzysztofa Stężały. Paskiw dośrodkował z kornera na głowę Sebastiana Głaza, lecz grającego w tym meczu na pozycji środkowego obrońcy, kapitalną interwencją zatrzymał golkiper „biało-zielonych”.

Wydawało się, że tomaszowianie w kolejnych fragmentach zdominują wręcz przyjezdnych i kwestią czasu jest pokonanie Stężały. Chociaż do końca pierwszej połowy miejscowi jeszcze kilkakrotnie zagrozili bramce gości i częściej utrzymywali się przy piłce, to z tej optycznej przewagi tak naprawdę nic nie wynikało. W 41. minucie strzał debiutującego w pierwszym składzie w drużynie seniorów Arkadiusza Smoły z szesnastu metrów sparował na rzut rożny Stężała i to w sumie tyle, jeśli chodzi o ofensywne akcenty tej pierwszej części. Żelazna taktyka nakreślona przez trenera Adamusa zdawała egzamin, bowiem Orlęta dzielnie się broniły i – co najważniejsza – nie straciły bramki.

Druga odsłona rozpoczęła się wybornie dla Orląt. Cztery minuty po jej rozpoczęciu goście – ku zaskoczeniu wszystkich – wyszli na prowadzenie. Wzorową wręcz kontrę swojego zespołu rozpoczął Adrian Zarzecki, który szybko zagrał piłkę do prawej strony. Inteligencją w tej całej akcji wykazał się Wojciech Hołoweńko, bowiem ten najpierw dobrze odegrał futbolówkę do Dominika Struka, po czym pobiegł w pole karne, zamknął dośrodkowanie młodszego kolegi i odegrał piłkę na dziesiąty metr do niepokrytego Tomczuka. Ten – ile tylko sił w nodze – kapitalnym uderzeniem pod poprzeczkę z „pierwszej piłki” pokonał bezradnego Waśkiewicza.

Kolejna okazja gości przyniosła im drugą bramkę. Aktywny w drugiej połowie Piotr Zmorzyński uderzył najpierw z powietrza wprost w Waśkiewicza, który odbił piłkę przed siebie, co w drugiej szansie na bramkę zamienił już 19-letni pomocnik radzynian. Dwa gole dodały wyraźnie animuszu Orlętom, którzy uwierzyli we własne umiejętności i wychodzili z kolejnymi kontrami. W 60. minucie po dośrodkowaniu z bocznego sektora wprost w bramkarza miejscowych główkował Hołoweńko, a chwilę później do prostopadłej piłki od bohatera poprzedniej akcji nie doszedł Tomczuk.

Po wejściu na boisku Gordiejczuka i Sikorskiego, Tomasovia przeszła na grę trzema obrońcami, co tylko i wyłącznie było na rękę radzynianom, którzy w fazie ofensywnej mieli nieco więcej miejsca. W 65. minucie na lewej stronie boiska z Bojarczukiem zabawił się Hołoweńko, przebiegł z piłką kilkanaście metrów, lecz na oddanie groźnego strzału napastnikowi Orląt zabrakło już sił. Na dziesięć minut przed końcem dynamicznie w pole karne wbiegł ponownie Hołoweńko, ale tym razem strzelił obok bramki. Miejscowi robili mało, by odwrócić losy meczu. Pod koniec spotkania oddali trzy próby strzałów z dystansu na tyle słabe, że bez szwanku wyszedł z nich Krzysztof Stężała. Tuż przed końcowym gwizdkiem piłka wylądowała po raz trzeci w bramce Tomasovii, lecz zdaniem arbitra wybijający piłkę Waśkiewicz, trafił nią w rękę Zmorzyńskiego, przez co gol nie mógł zostać uznany.

Liderowi stawki taka dyspozycja naprawdę nie przystoi. Brak koncepcji, wiele niedokładności i znikome zagrożenie pod bramką rywala – to wszystko, co swoim kibicom zafundowali piłkarze Tomasovii. Tomaszowianie w niedzielne popołudnie nie przypominali zupełnie zespołu, w którym jeden walczy za drugiego, lecz zlepek ludzi kompletnie ze sobą nierozumiejących się. Podopieczni Bohdana Bławackiego wiosną od 270 minut nie strzeli jeszcze gola i ta statystyka najlepiej oddaje aktualną formę „niebiesko-białych”. Orlęta natomiast mogły podobać się zwłaszcza w drugiej odsłonie. Należy dodać, że radzynianom przy al. Sportowej jak dotąd grało się bardzo ciężko, a niedzielna wygrana jest ich pierwszą na tomaszowskiej ziemi. Czy zwycięstwo nad liderem pobudzi w nich hart ducha? Miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie.

***

Tomasovia Tomaszów Lubelski – Orlęta Radzyń Podlaski 0:2 (0:0)

Tomasovia: Waśkiewicz - Bojarczuk, Zatorski, Głaz, Joniec (58 Gordiejczuk), Smoła (73 Mazurkiewicz), Raczkiewicz, Paskiw, Baran (53 Żurawski), Mychalczuk (58 Sikorski), Kozyra

Orlęta: Stężała - Zarzecki, Leszkiewicz, Mitura (81 Kot), Wróblewski, Borysiuk, Grajek, Struk (76 Górniak), Zmorzyński, Tomczuk (86 Pliszka), Hołoweńko (87 Koczkodaj)

Żółte kartki: Baran, Głaz – Grajek, Zarzecki

Sędzia: Piotr Kozłowski (Lublin)

Widzów: 500

***

Na pomeczowej konferencji prasowej powiedzieli:

Sławomir Adamus (trener Orląt): W starciu z Tomasovią byliśmy skazywani przez wszystkich na porażkę, ale ja patrzyłem z optymizmem na swój zespół, nawet mimo niepowodzenia w dwóch pierwszych meczach, gdzie drużyna prezentowała się dobrze, brakowało tylko wykończenia, bo sytuacje sobie stwarzaliśmy. Wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie stąd coś przywieść. Dzisiaj cały zespół zagrał bardzo mądrze – od bramkarza po napastników. Ten wynik to na pewno duża niespodzianka, ale w mojej ocenia za serce i zaangażowanie nasza wygrana jest zasłużona.

Ireneusz Baran (II trener Tomasovii): Liczyliśmy dziś na trzy punkty, na przełamanie. Niestety po raz kolejny nasza gra się nie układa. Coś się zacięło, bo w sparingach wyglądało to zupełnie inaczej. Przyjdzie czas na analizy, być może rozwiązaniem będzie zmiana ustawienia, ale to już trener Bławacki będzie miał z tym ból głowy. On na pewno odpowiednio zareaguje. W środę z Polonią musimy już koniecznie wygrać. Nie mamy innego wyjścia. Goście byli dzisiaj od nas bardziej zaangażowani, zmotywowani i widać, iż zależało im na wygranej. Brakuje takiej chęci udowodnienia tego, że jesteśmy liderem i na to miejsce zasługujemy.

Marcin Żurawski (pomocnik Tomasovii): Gratuluję gościom, bo włożyli dużo zaangażowania w ten mecz. Boisko do gry było ciężkie. Chcieliśmy wygrać i zdobyć trzy punkty. Obecnie każdy rywal jest od nas mocniejszy, czy to u nas, czy na wyjeździe. W sparingach nasza gra wyglądała dobrze, a teraz już bardzo słabo. Nie wiem, czy brakuje nam siły, czy mamy jakieś braki taktyczne. Każdy z nas zawodników jest zdenerwowany tym, że w grach kontrolnych wysoko wygrywaliśmy, a teraz tak się nie prezentujemy. Każdy faworyzuje nas, ale co będzie dalej, to ciężko powiedzieć. Gramy do końca.

Bartosz Tomczuk (napastnik Orląt): Rywal był wymagający. Tomasovia słabo zaczęła tą rundę. Przed meczem wszyscy twierdzili, że po tych dwóch spotkaniach, które nam nie wyszły, przegramy tu wysoko, ale dziś zaprezentowaliśmy się dobrze. Wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. Mogliśmy prowadzić już w pierwszych minutach, gdybym wykorzystał sytuację sam na sam. Być może wówczas mecz wyglądałby inaczej. Tomasovia ma dobrych piłkarzy. Życzę jej awansu do II ligi.



Tagi: III liga lub.-podkarp.;  Orlęta Radzyń Podlaski;  Tomasovia Tomaszów Lubelski;


do góry strony | powrót
Lubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarskiLubgol - portal piłkarski